Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wzroknajejtwarzy,apomoimcielerozlałosięprzerażenie.
–Cotytutajrobisz?–Złapałemjązaramię,gdypróbowałamnie
ominąć.Ewadałazawygraną,leniwiepodniosłabrodęizudawaną
odwagąspojrzałamiwoczy.
–Pracuję.–Nabraławustapowietrzaiwjejciemnychtęczówkach
dostrzegłemzrezygnowanie.Ewidentniedlanasobojgatobyło
niespodziewanespotkanie.–Izanimcokolwiekmizarzucisz,jestem
tuzatrudnionajużodroku.
Torodzajprzypadku,wktóreczłowiekzazwyczajniechce
wierzyć.Cośmniezakłułoodśrodka.Nienazwałbymtegoukłuciem
wserce,boodjakiegośczasuwątpiłemwjegoistnienie.Mimo
żemyśloniejjużdawnowywietrzałazmojejgłowy,poczułemjakieś
silniejszeuderzenieserca.Aleniedużo.Możejedno,dwa.
–Wporządku.Wierzęci.–Bowsumieczemumiałbymtegonie
robić?Achtak,znalazłabymkilkapowodów.
–Wiem,żetohotelŚliwińskiego,alepoprostututajbyłanajlepsza
oferta.–Opuściłaręce.–Naprawdęniespodziewałamsię,żenasze
drogisięprzetną,agdydowiedziałamsię,żecięprzenoszą,byłam
załamana.Zrozumiałam,żeprędzejczypóźniejsięspotkamy.Proszę,
janaprawdępotrzebujętejpracy.–Spanikowałaiwkurwiłomnieto,
żezałożyła,żepierwsze,cozrobię,tojązwolnię.Chociażtymrazem
toonaznalazłabykilkapowodówbytaksądzić.
–KiedywróciłaśdoZakopanego?–zapytałemimimowolnie
obrzuciłemjąspojrzeniem.Wyglądaładobrze,choćnienajlepiej.
Bardzoschudła,ajejszaratwarzwyglądałanazmęczoną.Plakietka
najejpiersiutwierdziłamniewprzekonaniu,żepracujenarecepcji
iniezmieniłajeszczenazwiska.
–Ponadroktemu,bocomiałamzrobić?Jakdługomiałamodbijać
sięoddrzwidodrzwi?ZniszczyłeśmiżyciewKrakowieiskutecznie
dopilnowałeśtego,bymnieznalazłażadnejsensownejroboty.
–Ichociażjejsłowabyłyprzepełnioneżalem,tojednakbrzmiała