Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Niktjednaktegowszystkiegoniezauważa,ajego
samegozachwilęjużtuniebędzie.Pozostanąbudynki,
samochodyiludzieskładającysięnatobudzącesię
pokolejnejnocydożyciamiasto,aonzniknie.Zniknie
taknieznacząco,jakbygotunigdyniebyło.
Zdezelowanybrudnokremowytransitciął
poautostradziejakbolidformułyjeden.Zaoknami
migałysennekrajobrazyReichu,którepokilkusetkach
kilometrówzlałysięPawłowiwjedenmonotonnyobraz.
Marekspałodpołudniazgębąprzyklejonądoszyby
icichoświstałprzeznos.Aon?Onrobiłwszystko,żeby
nierozmawiaćztowarzyszkamipodróży.
Wsamochodziejedenaściemiejsc.Jednodlakierowcy,
burkliwegoburaka.OniMarektokolejnedwa,czyli
razemtrzy.Pozostałeosiemdlakobietodzrywania
jabłek.Czterechnormalnychmatekwśrednimwieku,
którewygnanezeswoichwiosekbiedąibezrobociem,
jechały,pełnelęku,nanieznanewygnanieiczterech
nienormalnych.
Boże,cozagłupiekurwiszcza…wyszeptał
munauchoMarek,ledwiejezobaczył.
Trzybyłymłode.PulchnaczarnaMagdaidwieAnie.
Jednawysoka,rudaipiegowatajakindyczejajo.Druga
niższa,szczupłablondyneczkazniedużymisterczącymi
piersiamiizadartymnoskiem.Czwartaimszefowała
imiałanaimięKrystyna.Miałababapodczterdziestkę,
motylawytatuowanegonaramieniuimordęrobiącą
zazawodowąwizytówkę,jasnądlakażdego.Całej
czwórcegębysięniezamykały.Piszczały,krzyczały,
chichotałyikłóciłysiębezprzerwy.Zagadywały
pochamskuwystraszoneiskulonewsobiejakkurczaki
pozostałeczterykobietyipodrywałykierowcę,
opowiadającdowcipy,odktórychwrażliwszymludziom
groziłciężkiuwiąduszu.Noibyłygłupie.Bezdennie
głupie.Takdurne,jaktylkomożnasobiewyobrazić.
AdlaMarkakobietygłupiebyłyzupełnienie
doprzyjęcia.
Słuchaj,Paweł,jamogęprzespaćsięzbrzydką.