Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
rozruchów—idobrzeuczynią.
—PanieMiton,panieMiton,strzeżciesię—odparłmały
—mówiciepolitycznie.Ręczęwam,żenieprzyjdziedoniczego,
doniczegozgoła.
Awidząc,żetowarzyszjegozpowątpiewaniemkiwagłową.
—Nieprawdażpanie?—dodałiobróciłsiękuczłowiekowiodługich
ramionach.
—Tak,bezwątpienia,alejautrzymuję,żenieprzyjdziedożadnego
hałasu,zpowodutegoćwiartowania.
—Hałasunarobijużsamtrzaskbicza,przyzacinaniukoni.
—Panmięnierozumiesz.Przezhałas,jarozumiemrozruch,otóż
powiadam,żenaplacuGrèveniebędzierozruchów.Gdybytomiało
nastąpić,królniebyłbykazałprzygotowaćsobiepokojuwratuszu,aby
ztamtądwrazzobiemakrólowemiiczęściądworumógłprzypatrywać
sięsyceniu.
—Albożtokrólowiewiedzą,kiedymanastąpićrozruch?
—wzruszającramionamiitonemnajwyższegopolitowaniazagadnął
człowiekodługichramionachinogach.
—O!ho!—rzekłMiton,pochylającsiędouchatowarzysza.Jak
szczególnymtonemmówitenczłowiek,czygoznaszkumie?
—Nie—odpowiedziałmały.
—No,todlaczegoznimrozmawiasz?
—Właśniedlarozmowy.
—Źlerobicie;przecieżzarazwidać,żeniebardzochętny
dogawędy.
—Sądzęjednak—odezwałsięznowukumFriard,takgłośno,aby
goczłowiekodługichramionachsłyszał—żenajwiekszem
szczęściemwżyciu,jestwymianaswoichmyślizmyślamiinnych.
—Zmyślamiznajomych,bardzowierzę—odparłMiton—ale
nigdyzmyślaminieznajomych.
—Albożwszyscyludzieniesąsobiebraćmi?jaktwierdzipleban
zSaint-Leu—przekonywającymtonemdodałkumFriard.
—Takjest,bylinimidawniej,alezanaszychczasów,związek
pokrewieństwastraszniezostałrozluźniony,kumieFriard.Rozmawiaj
zatemzemną,skorocikonieczniechodziorozmowę,adajspokój
temunieznajomemuijegomyślom.
—Ależ,jaciebieznamoddawnaiwiemjużnaprzód
comiodpowiesz,kiedyprzeciwnie,tennieznajomymógłbymicoś
nowegoudzielić.
—Sza!onnassłucha.