Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
istanęłambokiem,bymojaprzyjaciółkawreszcie
dostrzegłato,cojejumykałoprzeztyleminut.
Agazapatrzyłasięnabrzuszekjaknajakąś
fatamorganę.
—O…Cośzdajesięprzegapiłamztwegożycia.Chyba
żenieraczyłaśmniezaprosićnaślub—rzuciłaobrażona
ispojrzałanamojądłońwposzukiwaniuobrączki,albo
chociażzaręczynowegopierścionka.Potemdotknęła
megobrzucha,bysprawdzić,czytonietłuszczyk.
—Wpadłaś?
—Jakwidać.
—Tylelatbzykaniabezwpadki,ażtunagle…—Otuliła
sięobronnieswoimkolorowymswetrem,jakbytobyło
zaraźliwe.—Myślałam,żesobieposzalejemy!Ktoś
miopowiadałowiejskichdyskotekachidisco-polo.Nie
tańczyłamzmiesiąc.
—Tuwpobliżuniemanictakiego.Zwiatremmożesz
sobiepotańczyć.
—Alejakieśfajnesklepychybasą?
Pokręciłamprzeczącogłową.
—Multikino?Nocnyklub?Cośmusibyć!
—Kawiarenka„UBasi”.
Agazapadłasięwfotelu,jakbymtymjednymzdaniem
wyssałazniejcałąenergię.
—Nieuprzedziłaśmnie…—burknęłajeszcze
zpretensją.
—Niesłuchałaś,Aga.
—Może…Tocotyturobiszcałymidniami?
—HodujęFasolkę.
—Otejporzeroku?—zdziwiłasięAga.—Masz
cieplarnię?
—Mam.NaturalnyinkubatordlaFasolki.Najlepszy
zmożliwych.
Agawreszciezałapała.
—Itowszystko?
—Nie.Przetłumaczyłamsztukę.Zaczęłamtłumaczyć
drugą.Czytam.Spacerujęzpsami.Patrzęnaogień.Nie
mówiącjużotychwszystkichbanalnychrzeczach,które
trzebazrobić,bybyłotuciepło,sytoiprzytulnie.