Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
cosięstało.
Pawełodwróciłtwarzdoognia.Zagrałnajegotlekilka
mocniejszychfraz.
—Dlaczegomiałobysięcośstać?
—Nieśpisz.
—Mampomysł…niedokońcawykrystalizowany…
—Więcgraszprzykominku?
—Właśnie.Pośpijjeszcze,ajasobiepogram.
Pocałowałmnie,ściągnąłzfotela,apotemwypchnął
żartobliwiezpokoju.Muzyka!Mojanajgroźniejsza
konkurentka.Właśniewzięłagosobiewposiadanie.Cóż
byłorobić—westchnęłamiposzłamnagórę,
nieświadoma,żejestemwbłędzie.
3
Tak,tochybabyłtenmoment.Potembyłyjeszczedwa
innetelefony,teżwśrodkunocy.Ikilkatelefonów
wdzień,tyleżewykonanych,anieodebranych,ina
pewnoniedoJulii,choćzawszezazamkniętymi
drzwiami.
—Zawodowesprawy—zbywałmniePaweł.
—Copowiesznaspacer?Słońcewyszłozzachmur.
Poszeleścimyliśćmi?Lipysąjużgolusieńkie.Wszystko
naalejce.Będęsięmusiałdziśwziąćzagrabieimiotłę.
Isięwzięliśmy.Oboje.Obrzucającsiępotem
zeschniętymi,żółtymisercami.Listopadbyłwtymroku
ciepłyibardziejprzypominałpaździernik.Taki
podarowany,kolorowyczas.Specjalniedlanas.Żeby
nambyłodobrze,słonecznieiciepło.Przynajmniejprzez
chwilę…
ApotemjeszczejedentelefonJulii.Ikolejna
nieprzespananocPawła.Pasażenanieistniejącym
instrumencie,natleognia,boprzecieżtoogieństrawił
tenprawdziwy.Miałpianinonagórze,alewidocznie
potrzebowałtegoognistegofortepianu,niemówiącjuż
otym,żebyłśrodeknocyiniechciałmniebudzić.
Myślałam,żetworzy,poganianyprzezswoją
menedżerkę.Myliłamsię.Pawełzresztąchciał,bymsię