Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Najbardziejwkurzamnieto,żeonamiałarację.Stara,
schorowana,zdziwaczała,aciąglejeszczemiałarację.
Wiedziałemtozresztątaksamodobrzejakona,amimo
tochciałemjejudowodnić,żejestinaczej.Wbrew
wszystkiemu!
Zaplątaliściesię.
Zgadzasię.Nabiłemsobieprzeztebutyguza.Nawet
kaloszeusiłowałymiwtedyprzemówićdorozsądku
rzuciłjużześmiechem.
Wyciągnęłamwjegokierunkunogę.
Acomówiąteraz?
Żewskoczyływniedługieiwyjątkowozgrabnenogi.
Iżeodtejporybędępamiętałwłaśnietenmoment,anie
tamten.Przyciągnąłmnieimocnopocałował.Potrafił
takwłaśnieprzewartościowaćkiepskiechwile.
Zatrzymałamsięteraznaśrodkudrogi,bylepiejpoczuć
tenpocałuneksprzedtygodnia.Nicztego.Deszczowe
strugizarazgowypłukałyzmojejpamięci,jakbytego
dnianienależałomisięnawetjednofajnewspomnienie.
Bywa!
Ruszyłamwięcdalejprzezdeszcz.Zatrzymałamsię
dopieroprzyZielonookiej,skądbyłwidoknaogołocony
zliścisadimiasteczkowoddali.Oparłamsięojabłonkę
iodpoczywałamchwilę.
Tojużwiem,jaksięczujeszoblepionajabłkami.
Trzebasięnadźwigać,co?Pogładziłamprzygiętą
kuziemigałąź.Aterazniezostałoprzytobieanijedno
dziecko.Zjadłamje.AresztęJóźwiakowaprzerobiła
nadżemyiszarlotki.Takaprawda.Mamnadzieję,żenie
maszmitegozazłe?Przytuliłamczołodokory,
apotemchwilęwsłuchiwałamsięwto,copodnią.Itak
sobieobiestałyśmywzadeszczonejciszy.Jednocześnie
przypomniałymisięsłowaMartyJóźwiak.Cośbędę
musiałazeswoimżyciemzrobić,jabłoneczko.Niedam
radybezludzi.Boztobąniedasiępogadać.Conajwyżej
pomilczeć.Trochętomało,gdysiępomyśliożyciututaj
wdłuższejperspektywie.Ktowie,jakczęstoPawełbędzie
wyjeżdżał.Inajakdługo.Pozatymonniemożebyć
całymmoimświatem.Agateżmarację.Niktbytegonie