Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
naPlacDworcowy,wbiegałanadrugiepiętrobudynkudworcaPKP
ispędzałagodzinęnaterapiiuPiotraStrzeleckiego.
Kiedywolnymkrokiem,ztętnemwciążwyższymniżzwykle,
podchodziładoklatkischodowejswojegoblokunaSłowiańskiej,
przyszłojejdogłowy,żezatydzieńmogłabynakolejnymspotkaniu
poruszyćtematłowców.Iwspomnieć,żeostatniomawrażenie,jakby
LudmiłęMarciniakwidziaładosłowniewszędzie.
*
WśrodytoonaodbierałaKrzysiazeżłobka.Wracającdodomu
spacerem,minęligrupęurzędnikówwgarniturachigarsonkach,
robiącychsobiezdjęciaprzypowalonymdrzewieniewątpliwie
namiejskiprofilfejsbukowy,żebypokazać,jakwładzajestbliskoludu
ijakaktywniedziała.
WiaterwiejebziuuuoznajmiłradośnieKrzyś,machającręką,
jakbytrzymałwniejsamolocik.
Odostatniejwichury,tej,którazwaliładrzewopodichblokiem,
wiatrfascynowałchłopcajakbybardziej.Majaniewiedziała,jaksię
ztymczuje.Krzyśbyłczłowiekiem,całkowiciezwyczajnym.
Wszystkoodziedziczyłpoojcu,odwygląduponormatywność.
Majkabyławysokaiszczupła,miaładługieręceinogi.Grześ
mówił,znutkąpodziwuiodrobinążartu,żemafiguręmodelki,aona
zawszewtedysięuśmiechała,nazewnątrz,sztucznieifałszywie,
przytakiwałamuiwspominała,żemadobregeny.Wduchu
zatozawszedodawała,żejakkażdawietrzyca.
Nienormatywnizwiązanizpogodątacywłaśniebyli:strzeliści
niczymdrzewa,zramionamiozasięguskrzydełwiatraków.
Krzyśtymczasembyłśredniegowzrostu,pulchniutkiiwswojej
niebieskiejpuchówcewyglądałjaknajsłodszy,najpiękniejszy,prawie
trzyletniobłoczek.Majkanazywałagoswoimzefirkiemiswoją
chmurkąidoskonalewiedziała,żetesłowapozostanątylkosłowami,
boominęłogoprzekleństwobycianieczłowiekiem.
Wiatrdoniegoniemówił,aleteżgonieprzerażał.
JednegoBrzozowskabyłapewnaczułaniesamowitąulgęnamyśl,
żeostatniawichuraprzydarzyłasięakuratwtedy,kiedyGrześwpadł
napomysłwycieczki.Takiewydarzeniemogłonaprawdęprzestraszyć
Krzysiaizrazićgodowiatrunazawsze.Samamyślotymbolała.
Kiedypodichdomemwiatrpowaliłdrzewo,onibyli…
wWiązowie?MożejużwOwczarach?AmożewMacuprzy