Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
odpowiedzi.
Daniel,potrząsającdelikatniegłową,przymknął
namomentoczyiposłałmijedenztychniezawodnych
uśmiechówmówiących„rozumiem”(przyjacielu).
AleżycieGinoMontelupyniejestdopierodrugim,
jakiezaczynasz,prawda?
Nie...odpowiedziałem.Czwartym.
Nagledrzwidopracowniotworzyłysię,amy,jak
nakomendę,wyprostowaliśmysięnataboretachi
spojrzeliśmywkierunkuwejścia.Joachim,tymrazemw
wyprasowanejkoszuli,zmuchązawiązanąpodszyjąi
granatowąliberiąspływającązplecówdozgięciakolana,
wprowadziłspóźnionegokrawca.Sambezszelestnie
wycofałsiępochwili.
NaszMistrzIgły,WładcaSzwówiCesarzJedwabiu
okazałsięszczupłymczterdziestolatkiemzokrągłymi
okularamiipokaźnymibokobrodami,któreniewątpliwie
dodawałymupowagi.NazywałsięBenjaminMcCośtam
(przedstawiałsię,jakbyktośmunapchałglinypodjęzyk)i
pochodziłzeSzkocji.Jeślizjakiegośpowoduchciałeś
gozdenerwować,wystarczyłowspomniećowyraźnym
akcencie,którybezbłędniezdradzałjegopochodzenie.
Najmocniejprzepraszamzacząłtonempełnym
skruchy,aleizłości.Zkażdymsłowemrozpędzałsięjak
ruszającalokomotywa.Odrazupoznałem,żeuwielbia
gadać.DopierowyszedłemzdomuFrederickavanEysa.
Miałemzrobićostatnieprzymiarkisukniwieczorowejdla
jegonajstarszejcórkiiwgłowiesięniemieści...
SpojrzałemnaDaniela,atenuśmiechnąłsiętylko
łagodnie,choćwiedziałem,żezrozumiałmojąobawę.
Rozumiem,Ben,nicsięniestałoprzerwałgłosem
nienawykłymdosprzeciwu.Wszyscyjesteśmyludźmi.
Pozwolisz,żezaczniemy?
Oczywiście.Krawiecdopieroterazmniezauważyłi
otaksowałwzrokiemodstópdogłów.Topana