Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
KarolinaAndrzejak
RW2010
Czystyogień
–PanAdamSanders?–zapytał,odsłaniającwuśmiechuszerokie,białezęby.
Kiwnąłemgłową,patrzącnajegoogromnąpostać.Zpewnościąważyłgrubo
ponadstokilogramów.Poliestrowakoszulkaztrudemopinałapotężnąklatkępiersio-
wą.Wgładkoogolonejgłowieodbijałosięlotniskoweoświetlenie.Praweokomiało
kolorciemnegobrązu,aleweszaregobłękitu.Różnicabyłabardzowyraźna,przezco
twarzmężczyzny–topornaioszpeconabliznamipoprzebytejospie–sprawiaławra-
żeniezbitkidwóchniepasującychdosiebiepołówek.Wgeścieprzywitanianieznajo-
mywyciągnąłwmojąstronęszeroką,spracowanądłoń.Najejwierzchu,między
kciukiemapalcemwskazującym,wytatuowanybyłsymbolanioła.Znak,wktórego
cieniuprzyszedłemnaświatiwktóregocieniuprzyjdziemiumrzeć.
–Przepraszamzaspóźnienie–powiedział.–Problemytechniczne,nie
mogłem...eee...odpalićauta.JanuszBorkowskijestem.Niemapanzesobąbagażu?
Cholera...pewnieniemówiszpopolsku.
Obserwowałem,jakzażenowanydrapiesięwgłowę.Pochwilizastanowienia
zacząłpowtarzaćswojąwypowiedźpoangielsku.Szłomubardzoopornie.Pojedyn-
czesłowapoprzedzałydługiepauzyiwestchnienia.Uznałem,żeoszczędzęmutych
męczarni.
–Spokojnie.Mamtylkopodręcznybagażicałkiemdobrzerozumiemjęzykpol-
ski.
–Noicałeszczęście.–Odetchnąłzwyraźnąulgą.
–MójdziadekbyłPolakiem–wyjaśniłem.–Nauczyłjęzykamojąmatkę,która
późniejuczyłamnieimojegobrata.Znajomośćangielskiego,jakwidać,niebywa
gwarancjąskutecznejkomunikacji.Przynajmniejtutaj.
Tazłośliwauwaganiezrobiłananimwiększegowrażenia.
–Zaparkowałemnaprzeciwkoterminalu.
Kiwnąłemgłowąiruszyliśmydowyjścia.Pokilkuminutachzatrzymaliśmysię
przedstarymmercedesembarwyzgniłegojabłka.Spojrzałemzdegustowanynaten
wehikułczasu.Jegowłaścicieldostrzegłmójniesmak.
7