Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
KarolinaAndrzejak
RW2010
Czystyogień
–Ważne,żejeździ.
Szarpnięciemotworzyłdrzwi.Wnętrzesamochoduśmierdziałostęchlizną,ady-
wanikpodłogowypostroniepasażeraobsypanybyłpiachem.Ziewnąłemzmęczony
irozsiadłemsięwfotelu.
–Notogdziejedziemy,panieSanders?–zapytałBorkowski.
–Dohotelu.Niemamdziśsiłynaposzukiwania.
Przekręciłkluczykwstacyjce.Poparuchwilachheroicznejwalkisilnikwresz-
ciezaskoczył.
–ProszęmimówićAdam.Czujęsięidiotycznie,kiedysłyszę„pan”.
–Notak.–Januszzaśmiałsiępogodnie.–Notofajno.Zdziwiłemsię,kiedyza-
dzwoniliściedomniezDubaju.WWarszawiemieszkakilkuinnychzaprzysiężonych
członkówOrganizacjiiniesądziłem,żepadnienamnie.OdostatniejwizytyWidzą-
cegowtejczęściEuropyminęłochybasporoczasu.
–Jakieśtrzydzieścipięćlat.
–TrochętutajinaczejniżuArabów,co?
–Tutajjestzdecydowaniegorzej.
Chrząknął,zdezorientowanymojąszorstkąodpowiedzią.
–JakdługopotrwająposzukiwaniawWarszawie?
–Kilkatygodni,maksymalniedwamiesiące.
–Kilkatygodni?–Uniósłbrwi.–WWarszawiemieszkająprawiedwamiliony
ludzi.Kilkatygodnitobardzomało.
–Wystarczająco.Szczerzewątpię,żebyZapałkabyłatutaj.
–Dlaczego?
Westchnąłemznudzony.
–Szukamyjejodponadośmiusetlatwlosowowybranychmiejscach.Jeden
człowiekpośródsześciumiliardów.Tojakszukanieigływstogusiana.Prawdopodo-
bieństwopowodzeniajestznikome.WiększośćWidzącychszukaZapałkiwdużych
aglomeracjachmiejskich.Rzadkokiedyktóryśznasdecydujesięnapodróżwdzikie
8