Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
siębliskowierzchowcaSarahinieodstępowałjejnawet
nachwilę.Zapewnepowodempsiegozainteresowania
byłaraczejkiełbasawjukachniżsamaamazonka,
niemniejdlapostronnychsytuacjawyglądałatak,jakby
pieswolałjejtowarzystwo.
MimowczesnejporydrogęodbramyNamur
wypełniałtłumrannychżołnierzyicywilówszukających
swoichbliskich.
Imbardziejsięzbliżalidomiejsca,gdzie
poprzedniegodniarozegrałasiębitwa,tymsmutniejsze
otaczałyichwidoki.Niemówiącjużozapachach.
Wszędzieczućbyłocierpkąwońprochu,przezktórą
przebijałsięznaczniegorszyodór.TodlategoMary
zawczasudobrzenasączyłachustkiperfumamiijedną
znichwręczyłaSarah.MyślącozapobiegliwościMary,
tymwyraźniejsobieuświadamiaławłasną
niedoskonałość.
–Spokojnie–powtarzałałagodnymtonem,
poklepującKastoraposzyi,kiedyokrążalinieforemny
stoszciałmartwychludziikoni.Starałasięomijać
wzrokiemto,cozalegałonapoboczachdrogi.
Naglebezpańskipiesprzebiegłimdrogę;zpyska
zwisałomucoś,coprzypominałopołączonezesobą
pętakiełbasy.Sarahzacisnęłazęby,próbując
powstrzymaćfalęmdłości.Kropelkipotuzrosiłyjej
skóręnadgórnąwargą.Ben,którybiegałożywiony
zjednejstronydroginadrugą,podniósłłebipatrzył,
jakpiesoddalasię,szybkounoszączesobąkrwawy
łup.
Sarahzamknęłaoczyioddychałagłęboko,starając