Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zwielkimgaremiośmiomatalerzami.
–Wchodź.–Przepuściłgowprogu.–Chciałbym
spotkaćsiędziśzOrłowskim–powiedział,kiedymłody
żołnierzstawiałjedzenienastole.
–Tochybaniebędziemożliwe,jestbardzo
zapracowany…
–Zapracowany!–prychnąłMateusz.–Ajeszcze
niedawnoponoćzrobiłbywszystko,żebysięspotkać
zHubertem!Tojestjakaśkpina!
–Gdzieonwogólejest?–Sierpieństanąłchłopakowi
nadrodze,niezamierzającwypuścićgozpokoju,zanim
czegośsięniedowie.
Żołnierzuciekłspłoszonymspojrzeniemwbok.
–Mabardzoważnąrzeczdozrobienia–bąknąłpod
nosem.
–Jaką?
–Niewiem,niemogępowiedzieć.
–Toniewieszczyniemożeszpowiedzieć?
–Niewiem,janicniewiem.–Głoschłopakabyłcoraz
wyższy.
–Wypuśćgo.–Henrykmachnąłręką.–Itaknicsię
odniegoniedowiemy.
Hubertniechętniepostąpiłwbok,achłopakczmychnął
zpokoju.
Zuzazdjęłapokrywęzgarnka,apocałympokoju
poniósłsiępysznyzapach.
–Całkiemnieźlenaskarmiąjaknawięźniów
–przyznała,dużąchochląnakładającsobiegulaszu
zkaszą.
–Niejesteśmywięźniami–powtórzyłchybaporaz
setnyHubert.–Tylkogośćmi.–Niestetysamcorazmniej
wtowierzył.
Czułsiętaksfrustrowany,żeobiadwcalemunie
smakował.Zjadłzaledwiekilkałyżekiodłożyłtalerz.
–Idęnaspacer–oświadczył,wstając.