Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
IV
MAJ
M
biegu.Byłaczerwonaodwysiłkuimokraodpotu.
agdaoparładłonienakolanach,dyszącciężkopointensywnym
–Maszdość?–Damianstanąłobokniejzrękamiwspartymi
nabiodrach.Jegotwarzniezdradzałanajmniejszychoznakzmęczenia.
–Nie…–wysapała.
Uśmiechnąłsiępodnosem.Nieodpuszczała,cobardzomusię
podobało.
–Myślę,żejesteśgotowa.Jutrowidzimysięnasali.–Zerknął
nazegarek.–Aterazmuszęspadaćdopracy.Podrzucićcięgdzieś?
–Naprawdę?Jutropokażeszmikilkachwytów?–Wysiliłasię,
byprzywołaćnaustauśmiech.
–Nietakszybko,kowbojko!–Zaśmiałsię.–Wpierwszej
kolejnościpokażęci,jaksiębronić,adopieropóźniej,jakatakować.
Naprawdęmuszęlecieć,bosięspóźnięitwójwujekbędziezrzędził.
–Powiedzmu,żebyłeśzemną.–Mrugnęładoniegowesoło.
–ItakjużchybacałaCisnawie,żespędzamyrazemczas.Gdybyśmy
niebiegalioświcie,toniektórzypewnieprzyszlibynamkibicować.
–Zatoczyłarękąłuk,wskazująboisko,naktórymsięznajdowali.
–Kobietyprzyszłybypopatrzećnamnie.–Antossugestywnie
poruszyłbrwiami,nacoMagdazareagowałaprychnięciem.
–Boże,jakizciebieidiota.Jedźjużdotejpracy.Jateżmuszę.
Narazie,wsadźsewdupębazie…–Pomachałamunapożegnanie.
–Żeco?–Damianzamrugał,zdezorientowany.–Jakiebazie?