Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Ktowtedymyślał…Banialuki!
Tymrazemumilknąćmusielijużnadobre–boskoronie
przyniosłyskutkuposykiwania,przemknąłwzdłużliniiłącznik,
przyglądającsięgniewnietwarzomiszukającwinnych
niesubordynacji.
–Byledoświtu–szepnąłjeszczeKowalski.
–Byle…
Jeszczezdążyliwrócićdokoszar,zdążylisięnaczekać.Czekanie
najgorsze–usłyszałnawetKot,jakmówilimiędzysobąkoledzy,jakby
wgręwchodziławizytaudentysty.Choćrzeczywiście:czekaniechyba
najgorsze.Aonsam–czymiałnadzieję,żewszystkorozejdziesię
pokościach?Polatachoczywiściegotówbyłtwierdzićstanowczo,
żenanicpodobnegonieliczył.Alewtedy–czymożnabyłoniemieć
złudzeń?
Ażwreszcienaprawdęsięzaczęło.Najpierwgłucho,nisko,
zoddali.Zkoleistrzałyzbliskazabrzęczałynatrętnieniczymataki
komarów.
Iodrazusadzilizajęczesusy:przezrowy,uskoki,przezpola.Byle
sięniepotknąć,nieprzewrócić,niepaśćtwarząwziemię.Odwrót,
kurwamać,bonibyatakusięspodziewali,ajednakniepotrafili
zareagowaćnańinaczej,niżwiejącwtepędy.Owegopierwszego
porankaNiemcyniemalbezoporuzajęliOrłowoidworzecwWielkim
Kacku.
Zatonocą–kontrnatarcie.Terazniebiegli,aszli:zgarbieni,
czujni,krokiznówstawiającdługie,aleizamaszyste,pewne.
Naprzedzie,wzwiadziepedałującykliści,toonidająsygnałdoataku
–ażmiłopatrzeć,gdytymrazemuciekają,ażzaKolibki,zagranicę,
Niemcy.
Itaktosiędzieje:razoni,hyc,doprzodu,razmy–krokpokroku.
Trzeciegodnia,abyłatoniedziela–święto,wielkieświęto!