Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
miejsce,włożyłamkluczykdostacyjkiiprzekręciłamgo.Vanodpalił
zfurkotem,ajawcisnęłamgaz.Mknęłampożwirowejdrodze
kempingu.Brodaczzczternastkimusiałuskoczyćzdrogiwcalenie
byłomiprzykro!PrzezsekundęmignęłamiprzedoczamitwarzDrew
wyglądającegozrecepcji,aleminęłamgo,spieszącwkierunku
wyjazdu.Szlabanwsamąporęzdążyłsiępodnieść,inaczejpoprostu
bymgorozwaliła.
Ulicabyłapusta,lałodokładnietaksamojakwtedy,gdy
tuprzyjechałam.Dodałamgazu,rzucająctelefonnadeskęrozdzielczą.
Zailegodzindotrędodomu?Siedem?Osiem?Byłasobota,miałam
przedsobąjakieśpięćsetmil,nadrogachmógłpanowaćsporyruch.
Nieważne.ImdalejbędęodKilmore,tymmniejbędziebolało.Tak
będzie.Napewno!
Nadrodzezamnąpojawiłsięjakiśsamochód.Gdygorozpoznałam,
mójżołądekzacisnąłsięwsupeł.Czarnyastonmartin.Wiedziałam,
dokogonależał,alebyłampewna,żewśrodkuniesiedziałjego
właściciel.Śledziłmnie?Jakimcudem?Przecieżniemógłsię
zorientować,żewiem.Więcdlaczegozamnąjechał?
Zjechałamnapobocze,niemającbladegopojęcia,dlaczegotorobię.
Możedlatego,żechciałamsięupewnić…Choćwłaściwienie
powinnammiećżadnychwątpliwości.Ajednaktozrobiłam,sercetak
mikazało.Wypędziłomniezautanadeszcz,żebymstawiłamuczoło.
Zatrzymałsamochódzarazzamną.Wysiadłipodszedłdomnie,
patrzącnamnietymiswoimiczarnymioczami.Odpoczątkunie
potrafiłamimsięoprzeć,alewtymmomencieprzypomniałymito,
cousłyszałamkilkatygodniwcześniej:„Todiabeł.Uważajnaniego!”.
Gdybymtylkowtedyposłuchała…