Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ocenionym,krzywegospojrzenia,wyśmianiaczy
czegokolwiekinnego.
Dlategonajlepiejbyłojużnasamympoczątkuzwiązku
próbowaćczegosiętylkodało,gdyjeszczesię
zdziewczynądocierało,poznawało,akceptowało
wzajemnepotrzebyiprzyjemności.
Trójkącik?NapoczątkuMonikazapewnesama
wybrałabynamtowarzyszkęlubtowarzyszadotakiej
zabawy,aleterazbyłempewny,żebytonieprzeszło.
Takiewłaśniemyślibłąkałymisiępogłowie,gdy
patrzyłemnazasychającąspermęnatwarzyMoniki.
Dzieńdobrypowiedziałem,aonauśmiechnęłasię.
Dzieńdobryodparłasłodko.Lubiętakieporanki.
Jateż.
Wstałem,przeciągnąłemsię.Spojrzałemnazegarek.
Dochodziłagodzinaósma.
Czemuwstajesztakwcześnie?spytała.
Dziśmamwarsztaty.
Notak.Trudno.
Aco?Miałaśjakieśplanydlanasnadziś?
Nie,poprostu…Niewiemczemu,alemiała
speszonygłos,jakbyobawiałasiępytania,którewłaśnie
zadałemijakbyniewiedziała,copowinna
miodpowiedzieć.Fajniebyłobychociażzjeśćrazem
śniadanie.Napićsiękawy…
No,niestety…Chybasięniewyrobię.Narazieidępod
prysznic.Alenawspólnąkawęmożeznajdziecięczas.
Wczorajzupełnieniemiałemsiłynaumyciesię.Choć
wróciłemokołopółnocy,tojednakmojemożliwościchyba
siękurczyły,bozimprezynaimprezęmusiałemwracać
domieszkaniacorazwcześniej.