Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Dopodobnegownioskudoszłarównieżgłównodowodząca,broniącswoim
obfitymciałemdostępudoszafyzchemikaliami.
–Jeszczetylkowrzućcieobruszaszafęigotowe–zawołała,pęczniejączdumy
–Aterazwszyscyidziemynadół.Trzebazobaczyć,coprzywieźli,iprzewietrzyć
głowy.
NaschodachtroskliwiepodtrzymałasłaniającąsięnanogachAgatkę.
–Jestemtakazmęczona–powiedziałataostatniaizradościąprzyjęła
niespodziewanąpomoc.
Świeżepowietrzerzeczywiściepomogłoipokilkuminutachzespółnanowo
nabrałwigoru.WszyscyzwyjątkiemAgatkiczulisięnasiłachpodołaćnowym
obowiązkom.
–Cholera,przecieżmielitencałysprzętprzywieźćwśrodę–piekliłsię
GrzesiekDeresz.–Dodiabłaztakąorganizacją,ludziedotarganiaprzyjdąpojutrze,
dzisiajjużnikogonieściągniemy.AtenAndrzejtocwaniak,wiedział,kiedyjechaćdo
Warszawy,onzawszepotrafisięwymigaćodroboty.
Rzeczywiście,jedynynieobecny,AndrzejPodymek,miałniezwykłytalentdo
znikania,kiedytylkoszykowałasięjakaśnadprogramowarobota.Wtajemniczeni
twierdzili,żerobitospecjalnie.
–ZostawAndrzejawspokoju–broniłakolegiIza.–Skądmiałwiedzieć,że
namtowłaśniedzisiajzwaląnałeb.
Napodjeździerosłagórapakunkówróżnegokształtuiwielkości.Panowiew
żółtychuniformachuwijalisięjakwukropie.Poszesnastupudłachprzyszłakolejna
trzyzbitezdesekskrzynie,wielkościfortepianukażda.Zjeżdżałyzpochylni,zjękiem
lądującnatwardymbetonie.
–Panowie,ostrożnie,tylkoostrożnie–interweniowałprofesorSmolarz.–To
jestbardzodrogisprzęt.
Natransportowcachuwaganiezrobiławiększegowrażenia.
–Taniczydrogi,stawkazawszetasama–odezwałsiętenbardziejwygadany.
–Naszasprawawyładowaćszybkoispadaćdonastępnejroboty.
–Jakto?Panowiechcąjechać,aktowniesietowszystkonagórę?–zdziwiłsię
ogromnieprofesor.–Panowie,miejciesumienie–zaapelował.
Odpowiedziałmuironicznyśmiechobumężczyzn.Sumieniewdzisiejszych
czasachmiałoswojącenę.
–Asłyszałpan,żesumienieteżmusizczegośżyć?Terazjestkapitalizm.
Zapłacicie–wniesiemy,nie–todowidzenia–uciąłdyskusjęwygadany.
–Panowiepoczekają–zawołałprofesoripobiegłporadędoświatłejkoleżanki
Podgórskiej.
WjegozastępstwiedonegocjacjiprzystąpiłaJola.
–Ilepanowiesobieżyczązausługę?–zapytałaodniechcenia.
–Czterystówy!–zawołałstarszy,aoczyzabłysłymuchytrze.
–Bezżartów,tuniekabaret.Frajerówszukajciegdzieindziej–zasyczała
negocjatorka.–Pytamserio–ile?
–Dwieście,szefowo,ipółliterka–padłanowapropozycja.–Taniejhonor
namniepozwala.Nonie,Heniuś?
Jolaprzekazałapropozycjęzainteresowanym.Wśródgenetykówzawrzało.
Wybuchłakrótka,gwałtownadyskusja.Panieraczejprzychylałysiędopropozycji,
panowiewręczodwrotnie.
–Zrobimyściepę–doradzałaHalinka–najednąsztukęwcaleniewyjdzie
dużo.Możenampotemzwrócą.
–Ktocizwróci,kto,życianieznasz?!Zresztą,niemożemyulecszantażowi,bo
tojestzwyczajnyszantaż–wściekałsięGrześ.
10