Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
młodegomężczyznęprzywiązanodohakaholowniczego
samochoduiciągniętoprzezmiejskieulice.Wjakimś
geścielitościprzywiązanogozaręceipewnodziękitemu
przeżył.Gdybyciągniętogozanogi,jegogłowapewno
pękłabypokilkuuderzeniachoasfalt.Ktośprzezotwarte
oknowrzuciłdomieszkaniabutelkęzbenzyną.Lokal
spłonąłdoszczętnie,ogieńuszkodziłkilkasąsiednich
mieszkań,amieszkańcy,którzyniezdołaliszybko
wydostaćsięnazewnątrz,uleglipoparzeniom.
Zakażdymrazemsprawcypozostawalinieznani.
Itopomimopowszechnegomonitoringu,
wszechobecnychkamerimnóstwapolicyjnychdronów,
latającychnadmiastami.Internetpełenbyłzdjęćofiar
iobrazówmaterialnychzniszczeń,którychsprawcyjak
dotądpozostawalibezkarni.Benonazirytowałnatłok
przytłaczającychinformacji.Wyłączyłtelefonizamknął
oczy.Takpostanowiłdotrwaćdokońcamęczącej
podróży.
Pociągwjechałnastacjęprawieoczasieinaperon
zwagonówzaczęliwysypywaćsięludzie.Postacie
wbarwnychubraniachmieszałysię,prącwkierunku
wyjścia.Stojącepoddworcemautobusynapełniałysię
pasażerami.Naprzystankachszybkowzbierałtłum
czekającychnapojazdzwłaściwymnumerem.
Benonbyłzmęczonytłokiem,hałasemitemperaturą.
Postanowiłteparękilometrówdodomubabcipokonać
nawłasnychnogach.Szedłprzezmiasto,unikając
hałaśliwychitłocznychotejporzedniaulic.Drażnił
gohałasautidźwiękklaksonów.Nawetsłuchawki
wuszachzgłośnąmuzykąniebyływstaniepowstrzymać
odgłosówgwałtownegohamowania,piskuopon,krzyków
nawołującychsięludzi.Niemogąctegoznieśćwybrał
dłuższądrogęprzezpark.Dopieroidącmiędzydrzewami
zwolniłkroku,cieszącsięcieniemrzucanymprzez
rozłożystekonaryizapachemwilgotnejziemi.
Większośćjegorzeczyzostaławinternacie,alemimo
tegoplecakzaczynałmuciążyć.Cieszyłsięnamyśl,
żekiedydotrzedobabci,wreszciebędziemógłodpocząć.
Zatrzymałsięnamoment,bypoprawićwpijającemusię