Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
RozdziałII
PanBennetzłożyłwizytępanuBingleyowijakojeden
zpierwszych.Odpoczątkunosiłsięztymzamiarem,choćdosamego
końcazapewniałżonę,żeanimutowgłowie,toteżbiedaczkanie
wiedziałaoniczymdodnia,kiedywizytazostałazłożona.
Dowiedziałasięzaśwsposóbnastępujący.PanBennet,spoglądając
wieczoremnaswądrugązrzęducórkę,którazajmowałasię
przystrajaniemkapelusza,zwróciłsiędoniejznienacka:
Przypuszczam,Lizzy,żetenkapeluszspodobasiępanu
Bingleyowi.
Niebędziemymogłysprawdzić,cosiępanuBingleyowi
podobaodparłazwyrzutempaniBennetponieważniemamy
zamiaruutrzymywaćznimznajomości.
Zapominasz,mamowtrąciłaElżbietażespotkamy
gonanaszychansamblachiżepaniLongobiecałanam
goprzedstawić.
Niewierzę,bypaniLongtozrobiła.Madwiewłasne
siostrzenice.Tokobietasamolubnaiwdodatkuhipokrytka.Niemam
oniejdobregomniemania.
JarównieżodparłpanBenneticieszęsię,widząc,żenie
liczycienajejusługi.
PaniBennetnieraczyłaodpowiedzieć,aniemogącpowstrzymać
złości,zaczęłałajaćjednązeswychcórek.
Nalitośćboską,Kitty,przestańżekaszleć!Miejtrochęlitościdla
moichnerwów.Targaszjenastrzępy.
Kittyjestbardzonieoględnaztymkaszlemdorzuciłojciec.
Zawszekaszlewnieodpowiedniejchwili.
NiekaszlędlaprzyjemnościodparłaKittygniewnie.
Kiedyprzypadawasznastępnybal,Lizzy?