Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Chybaprzeczuwał,żeznowugdzieśsięwybierająimogąnie
wrócićzbytszybko.
OK,chodźzemnąpowiedziała,zakładającmuszelki,
poczymprzypięładonichsmycz.
Wyszłazpsemdoogrodu,naszybkątoaletę.Naszczę-
ścieAresdobrzewspółpracowałizrobił,cotrzeba,wminutę.
Wchodziliposchodach,gdydrzwioddomusięotworzyły.
TutajjesteścierzuciłwichkierunkuMax.Nasypałem
zwierzakomjedzeniadomisek.Felixśpinaparapecie.Chodź,
bopewniewszyscyjużnanasczekają.
Alicewpuściładodomuowczarka,poczymzamknęładrzwi
naklucziobydwojeudalisięwkierunkuzaparkowanegoauta.
Dochodziładrugawnocy.Wiatrdelikatnieporuszałgałę-
ziamidrzew,przynoszącbłogieorzeźwienie.JużdawnowAn-
gliiniebyłotakgorącegoczerwca.Baltimorewcisnęłaprzy-
cisknakluczyku,abyotworzyćsamochód,ipochwilizajęła
miejscezakierownicą.Odpaliłaswojegosłużbowegorangero-
vera.Powolijejorganizmsięrozbudzał,aadrenalinazaczynała
napływaćdokrwi.Wkońcuzachwilęujrzymiejscezbrodni.
WieszcoświęcejodHammonda?Ktoznalazł?
Grupanastolatków.Urządzalinaplażynielegalneognisko.
Nieźle.Tamłodzież…Nietakdawnosamemusięwta-
kichuczestniczyło.
Pięknie.Powinieneśświecićprzykładem.
Niebyłemwtedypolicjantemodparłzbłyskiemwoczach.
Wolęniewiedzieć,cosiętamdziało.
Odpowiedziałjejtajemniczymuśmiechem.Skręciławprawo
naSt.MichaelStreet.Nakońcudrogi,zakościołem,rozciągał
13