Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
20stycznia
Idęrozejrzećsięnadworzeciwidzę,żemeblepani
zZachodujeszczestojąwkomplecie.Onasamazajęta
jestpakowaniemmniejszychprzedmiotówwporęczne
paczki,którezamierzawysłaćkoleją.Odprowadzam
jąnadworzec.Roisiętuodludzi,którzychcąjeszcze
nadaćskrzynieikufry.Stoimywdługiejkolejceprzed
kasą,kiedynaglerozlegasięhukiszybyzokienlecąnam
nagłowy.Wszyscypędządowyjścia,spoglądająwgórę,
szybkosiękuląiprzyspieszają.Chwytammoją
towarzyszkęzarękęibiegniemy.Dziesięć,może
dwanaściebombowców–wisząnadnamiwpowietrzujak
latawce.Przebiegamyprzezplacprzeddworcem
iwskakujemydopełnegoludziokopu.Wtymsamym
momencierozlegasiępotężnyszumiwaląsięnanas
bomby.Krótki,rozdzierającybębenkiwuszachtrzask
ihuk–potemstrumieńludziwylewasięspodziemi
iwokamgnieniurozpierzchanawszystkiestrony.Obok
nasleżąnabrukudwamartwe,parującekonie.Ztyłu
podziurawionyjaksitohotelprzypominapapierowe
kulisy.Wszędzietrzaskaogień.Wmojejpamięciniebo
przeszywająbłyskawicezczasówszczęśliwego
dzieciństwa,kiedytoczęstoprzejeżdżaliśmytędy
zTrakehnenwdrodzenaturniejedoInsterburga.Teraz
nastałdzieńsądunadświatem.
Dworzecchwilowoniezostałtrafiony.Stojątam
pociągisanitarnezwielomarannymi.Naszaobrona
przeciwlotniczatymrazemmilczała.Podobnolotniskojuż
ewakuowane.
IdącDanzigerStraße,spostrzegamkolejnenadlatujące
bombowce,wskakujędopiwnicypustegodomu
iczekam,ażzrzucąbomby,tymrazemnajwidoczniej
bliżejcentrum.Pochwilinaglewidzę,żewieleznichlata
wahadłowonadterenemnapółnocnywschódodmiasta.
Pewniewięctamprzebiegaliniafrontu.Znówzbliżasię
domiastakolejnaeskadra.Odzachodunadlatujątrzy
myśliwceilotemnurkowymatakująnieprzyjaciela.Jak
kluczdzikichgęsinapadniętyprzezsokołymaszyny
chybocąsięociężale,szyksięłamie,apotemtużnad