Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Iwtedywszystkomiopowie,prawda?–spytałazwielkim
naciskiemna„wszystko”.
–Niemożliwe.Przeważniesklerozapostępuje,anie
odwrotnie.
–Cudapodobnosięzdarzają.
–Tak?Tokłapnijobrotowymidrzwiami,wtedy
pogadamy.–Babciaparsknęłaśmiechem,zadowolona,
żeudałosięjejzapędzićwkozirógwścibskąwnuczkę.–
Połóżtonamiejsce–oczamiwskazałależący
napodłodzewarkocz–iwracajmy.
Jankawłożyłapukieldokufraijużmiałazamknąć
wieko,gdynaglesięzawahała.
–Tujestcośjeszcze.–Wydobyłazeskrzynisporej
wielkościpakunekotulonygrubąwarstwązszarzałego
płótnaiomotanywielerazysznurkiem.Położyła
gonapodłodzeischyliłasię,byodmotać.
–Uważaj!–zawołałababcia.–Takijedenzaraz
powojnieteżchciałsiędowiedzieć,inimpomyślał,już
zasiliłszeregianiołków.Niewybuchtobył.
Jankanieskomentowałajejsłów.Wyprostowałasię
jednakizachowującbezpiecznąodległość,trąciła
zawiniątkoklapkiem.Pochwiliwahaniaprzysiadła
napiętachidelikatniepoklepałapakunek.Cokolwiekbyło
wśrodku,byłomiękkieiustępowałopodnaciskiem
palców.
–Szybciej–ponagliłająbabcia.–Zarazmnierozniesie
zciekawości,cotammożebyć.
–Tojużnieniewybuch?–przypomniałajejlekko
zgryźliwie.
–Awidziałaśniewybuchyupakowanewpłótno?Żeteż
tymusiszprzyjmowaćnawiarękażdemojesłowo.
Własnegorozumuniemasz,rybko?