Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
pełne,lekkowilgotnewargi,żadnejprzeszłościsamo
czekanie(choćEmiliatakchybanieuważała),zamiast
włosówplątaninabiałychdraperii…Zdrzewa,
spomiędzygałęzipatrzyłanamnieswymiogromnymi
oczami
Dziewczynazperłą
Vermeera.Tylkozamiast
kolczykaprzyjejuchudelikatniekołysałasiędorodna,
lekkoopalizującaśliwka.
Potemwybrałyśmysięnacmentarz.Podpachą
niosłamtorbęześliwkamiisłoikmiodu.Usiłowałam
zapamiętaćgróbsiostryEmilii,mimozawszewtakich
miejscachwydajemisię,żenigdyjużtunieprzyjdę.
Wmogilespoczywałokilkuczłonkównaszejrodziny,ale
pogubiłamsięwtychrelacjachjużpostryjecznym
dziadku.Obokrosłalipa.Pomnikściemniałodjejsoków,
dziwne,bobyłkoniecsierpnia.Widaćsokizdrzew
wsiąkająwkamieńlatami.Pocałowałyśmysię
napożegnanie.Iznówmiałamwrażenie,żemusnęłam
wargamiciepłepłótno.
Wdrodzepowrotnejszłamszybciejiinnątrasąniż
wcześniej.Wparkunajwyraźniejpadało,bowzdłuż
ścieżekciągnęłysiężółtepasmazmiętychpostrzępionych
płatkówkwiatów.Teoretyczniemoglidrogąchodzić
dziadekzeswymbratem.Choćktowie?Ludziezewsinie
mielikiedyśzwyczajuspacerowaćdlaprzyjemności.
Gdytylkodostrzegłamprześwitującezzadrzewmury
dworu,ruszyłamwtamtąstronęścieżkącałkowicie
zarosłąchaszczami.Bardzodawnotemumusiałatubyć
aleja.Naskrajudrogistałzłamany,wyblakłyicałkowicie
bezużytecznyszlaban.Przeszłampodnim,bowokółjak
warowniazestrzelistymiwieżamipiąłsięgąszczpokrzyw.
Szlabanyzawszekojarząmisięzliniąprzerywanątypu
„tuodetnij”,znajdującąsięnafakturach,któreotrzymuję
pocztą.Ugórydaneogólne,apodliniądata,numer
rachunkuorazspiswstrząsającodługichrozmów
lokalnychimiędzymiastowych.Słowemmo
interesującaabstrakcjaprzechodziwdrażniącą
rzeczywistość.