Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
rdzawychliści,terazzmiecionychwiatraminakupkiizesztywniałych.
Oparłamsięobramęiwyjrzałamnapustepole,gdzieniebyło
pasącychsięowiecnakrótkiejteraz,zwarzonejizbielałejtrawie.
Szarytobyłdzień;nieprzejrzysteniebozapowiadająceśnieg
zwisałociemnąoponąnadziemią;spływałystamtądodczasudoczasu
śnieżnepłatkiiosiadały,nietopniejąc,natwardejścieżceioszronionej
trawie.Stałamtak,nieszczęśliwedziecko,szepcącdosiebie:„Co
japocznę?Cojapocznę?”.
Wtemusłyszałamwołającymniejasnygłos:
PannoJane!Gdziepanienkajest?Proszęnalunch.
Wiedziałam,żetoBessie,alenieruszyłamsię;jejlekkiekroki
biegływzdłużścieżki.
Cozaniegrzecznaosóbka!powiedziała.Dlaczego
topanienkanieprzychodzi,kiedywołają?
ObecnośćBessiewporównaniuzmyślami,któremniegnębiły,
wydałamisięradosna,pomimożeBessiejakzwyklebyłatrochę
wzłymhumorze.Prawdęmówiąc,postarciuzpaniąReedipomoim
zwycięstwieniedbałamwielceoprzejściowygniewbony,
zatomiałamochotęskorzystaćzjejmłodzieńczejniefrasobliwości.
Więcteżpoprostuzarzuciłamjejobieręcenaszyję
ipowiedziałam:
No,Bessie,niegniewaćsię,niebesztać!
Szczerszytobyłiśmielszyodruchzmejstronyniżjakikolwiek
dotychczas;jakośjejsiętospodobało.
Dziwnezpanienkidziecko,pannoJanerzekła,patrzącnamnie
takiemałe,samotne,zamkniętewsobiestworzenie.Mapanienka
pójśćdoszkoły,zdajemisię.
Skinęłamgłową.
InieżalbędziepanienceopuścićbiednąBessie?
CosobieBessierobizemnie?Zawszetylkoburczynamnie.