Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
przekonany,żesamzrobisobiekrzywdę.Lucpodał
namdwapiwa.Zrobiłtozesmutnym,aczujmującym
uśmiechemczłowieka,któregoświatskazałnarolę
ofiary.
–Lucjesttakbiedny,żebardziejmnieśmieszy,niż
muwspółczuję–rzekłdoktor,pocierającobwisłe
policzki.
–Myślałem,żeempatiajestkoniecznaulekarzy
–odparłemtrochęzłośliwie.Wiedziałem,żedoktornie
grzeszywrażliwością.
Upiłłykpiwaizasępiłsię.
–Otaczanasdużonieszczęścia–powiedział
grobowymgłosem.
Skinąłemgłową.
–Chorobyiśmierćsąwszędzie–kontynuował.
–Gdybynieja,wszyscybypomarli.
–Zwyjątkiemzdrowych–zauważyłem.
–Niktniejestzdrowy.Nawetjeśliciałoniechoruje,
umysł...–Przezchwilęszukałsłowa,któreokreślałoby,
corobiumysł.–Umysłszwankuje–zdecydował.
–Agdyumysłszwankuje,niemajużratunku.
Westchnął.
–OkłamałemdzisiajpaniąKlems–wyznał.–Jejcórka
jestobłąkana.
–Cośotymsłyszałem–rzuciłemniepewnie.Nie
czułemsięnamiejscu,bysłuchaćosekretach
pacjentów.Wiedziałem,żenatrzeźwodoktornigdy
bymiichniezdradził.
–Okłamałemją–kontynuowałjednak.
–Powiedziałem,żezwiekiemsiępoprawi.Ato
nieprawda.Niepoprawisię.Nicsięniezmieni.
Powinnasięjejpozbyć.