Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
uczucia:zdumienie,wstręt,ajednocześniecośjakby
zazdrość…
–Potrzebaciczego?–zapytałaniechętnie.
–Nicminiepotrzeba,tylkoidźciesobieinie
nasyłajciemidozorczyń!–odpowiedziałaJoasia,nie
podnosząctwarzy.
–Dowidzenia.
Madziawyszłapowoli,myśląc:Pocojamówię:
dowidzenia,kiedyniechcęjejwidzieć?…Zresztą
comnietoobchodzi;japrzecieżnieposzłabym
zmężczyznamidorestauracji,azaskarbycałegoświata
niechciałabymbyćwtakimdziwnymstanie,więcjejnie
zazdroszczę…Ajednakdlaczegoonatozrobiła,czego
żadnaznasnierobi?…Czyonanietakajak
mywszystkie,czylepszaodnas?…
Wkorytarzuspotkałagospodyniępensji,pannęMartę,
osobękaszlącąiwysoką,wbiałymczepeczku,którabyła
nadzwyczajniesilnaitrzymałasiępochyło.
–Ach,cosięunasdzieje,paniuńciu!–rzekła
gospodyni,składającżylasteręceischylającgłowęniżej
niżzwykle.–Jakjestemtudziesięćlat,niezdarzyłosię
nicpodobnego…Abiednapaniprzełożona…
–Cóżpaniprzełożona?…
–Aaa!…Onatodopierochora;wyglądajakzkrzyża
zdjęta,jakbyztrumnywstała…Botoiniepięknie,idla
pensjiniedobrze…
Obejrzałasię,czykogoniemawkorytarzu,idodała
cicho,zbliżywszyustadouchaMadzi:
–Oj,tedzieci,tedzieci!…Szczęśliwemy,paniuńciu,
żeniemamydzieci…–Iprędkoodeszła,trzęsącwielkimi
rękoma.
Dzieci?…Coonamówiodzieciach?…PrzecieżJoasia
niejestcórkąpaniLatter.PannaMartawidoczniedostała
bzika…
NagleprzypomniałjejsiępanKazimierzzarumieniony,