Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wymagałonatychmiastowegodziałania.Bezwzględu
narozwójwypadkówmiałszansęwykazaćsięprzed
tymi,którzywkrótcebędądecydowaćownioskach
awansowych.Rozumiepani?
Tak!potwierdziłagorączkowo.
Wkrótcesiędopanizgłoszęipowiem,copani
przekażesekretarceprofesora.Wmyślachukładałjuż
kolejnedziałania.Jasne?!
Takjest!Małobrakowało,adziewczyna
trzasnęłabyobcasaminiczymżołnierznaplacu
apelowym.
Niechpanibiegnienaseminarium!Polecił
radosnymtonem.Możepanipowiedzieć,
żetojapaniązatrzymałem.
Ruszyładodrzwi,nacisnęłaklamkę,naglezamarła.
Niewiemnawet,jakpansięnazywa...
wyszeptała.Natwarzymiaławymalowane
przerażenie.
Lorencodparł,powstrzymującuśmiechcisnący
sięnausta.EdmundLorenc.