Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ijejonenieominą.
–Dajżespokój,nicminiebędzie.Moistarzyniemłodnieją,wnuka
naoczyniewidzieli…Taksięniedażyć–westchnąłŁyszkin.
–Grzesiek,niewiem,cozrobiłbymnatwoimmiejscu,alejeśli
jawrócędoPolski,będęwalczył,żebytacyjakKarolLewintrafili
zakratki–mruknął.
–Alboja?–ironiczniezapytałGrzegorz.
–Tysięnademnąnieznęcałeś,atwójbraciszekowszem.Nigdy
skurwielowiniezapomnę,żeprzyłożyłmipistoletdogłowyiwyzywał
mnieodśmieci–warknąłKostek.
–Przestańcie…–jęknąłSergiusz.–Każdyznaschowajakiegoś
trupawszafie,aletonieznaczy,żemimowszystkoniemożemy
normalnieżyć.Nigdynieodzyskamswojegomajątkuporodzicach,ale
chciałbymstarośćspędzićwPolsce,razemzmoimibliskimi.Itak
będęmusiałsiępogodzićztym,żeMateuszaiwnusiębędęwidywał
odwielkiegodzwonu.ONataliinawetniewspominam,bodlaniej
ojczyznąjestWielkaBrytania,aoPolscenawetniechcesłyszeć.
–Przepraszam–bąknąłPiotrowski.
–Nieprzepraszaj,Kostek.MaszprawoczućżaldoKarola,alemnie
dotegoniemieszaj.Lewinjestdlamniejakbratinawetjeślinie
zawszemiędzynamiukładałosiędobrze,będęgochronił.Zawszelką
cenę.–GrzegorzŁyszkinmówiłwolnoispokojnie,jakbyniktinicnie
byłowstaniewyprowadzićgozrównowagi.
–No,maszcilos!–Alicjaparsknęłaśmiechem.–Jeszczenie
podjęliśmyostatecznejdecyzji,jeszczeniewiadomo,cowyniknie
ztegocałegoOkrągłegoStołu,awyjużchwytaciesięzałby.Kostek,
światniejestczarno-biały.JaprzezNKWDiichpomagierów
wylądowałamnaKołymie,alejedenznichokazałsięinny
imipomógł.ZapytajSergiusza,copomyślał,gdypoznałIgora
wruinachWarszawy…Miałochotęrozwalićmułeb,adzisiaj?Dałby
sięzaniegozabić.ToIgorpomógłwyciągnąćmałąNiechowskąiNelę
zKonga,aKarolwkońcuodpuściłsobiepolowanienamnie.Ludzie
sięzmieniają.
–Wiem,Alicjo,aletacyjakLewinzawszepozostanągnojkami.
–Takjaktwojapierwszażona?–zadrwiłmłodyŁyszkin,
bonajwyraźniejcorazmniejpodobałomusięto,comówiłKostek.