Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Wzruszamramionami,wzdychamikręcęgłową,udającsię
zabar.
–Cośtyznowuzmalowała,Alex?–pytamnieAnna,rozkła-
dającręce.
–Niemamzielonegopojęcia–odpowiadamzgodniezpraw-
dą,niemogącsiępowstrzymaćodwywróceniaoczami.
Annatylkogłośnowzdychaikumojejradości,niekomentuje
mojejwypowiedzi.
Okołotrzeciejpopołudniuzaczynamysięzbieraćdowyjścia.
–Jedziemyrazem?–zwracasiędomnieAnna.Najejokrą-
głejtwarzymalujesiędelikatnyuśmiech.
–Chciałamjeszczewpaśćdobiblioteki–oznajmiam,posyła-
jącjejprzepraszającespojrzenie.
–Jaktamsobiechcesz,alemamnadzieję,żeniezapomnia-
łaśodzisiejszejimprezie.Takłatwomisięniewymigasz,ko-
chana.
–Jakmogłabymzapomnieć.–Patrzęnaniązezdumie-
niem.–Gadaszoniejodsamegorana.
–Dobra,dobra!–Grozimipalcem.–Czyliwidzimysiękoło
siódmej–komunikujemi,poczymzapinakurtkępodsamąszy-
ję,nakładawełnianączapkęiwychodzi,machającminapoże-
gnanie.Pokrótkiejchwilisłychaćsilnikauta.Odjeżdża.
Dziśjestowieleładniejszapogodaniżwczoraj.Coprawda
niebonadaljestlekkozachmurzone,aleprzynajmniejniepada
iniewieje.Zawiązujęgruby,zrobionyprzezmojąbabcięszal
wokółszyiiwychodzęnazewnątrz.
Biblioteka,doktórejchodzę,jestoddalonaodkawiarnioza-
ledwiekilkanaściemetrów,niemuszęwięcdługoiść.
Kiedydocieramnamiejsce,przejeżdżamwzrokiempowiel-
kimbudynku,którykiedyśpełniłfunkcjęszkołypodstawowej.
Uśmiechamsięwduchu,boilekroćtujestem,zawszeprzypo-
minająmisięstare,dobreczasy,gdybyłamniczegonieświado-
mym,beztroskimdzieciakiem.