Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–O!…togorszeodskarabeuszów–syknąłTutmozis.
–Powiesiłsięsamzrozpaczy,żewojskozasypało
mukanał,któryprzezdziesięćlatkopałwpustyni.
–No,tenczłowiekjużśpitwardo…Więcchybapora
inam…
–Tenczłowiekbyłskrzywdzony–mówiłksiążę
–trzebaznaleźćjegodzieci,wykupićidaćimkawałek
ziemiwdzierżawę.
–Aletrzebatozrobićwwielkiejtajemnicy–wtrącił
Tutmozis–boinaczejzacznąsięwieszaćwszyscychłopi,
anam,ichpanom,żadenFenicjaninniepożyczy
miedzianegoutena.
–Nieżartuj.Gdybyświdziałobliczetegochłopa,nie
zasnąłbyśjakija…
Wtemzdołu,spomiędzygęstwiny,odezwałsięgłos
niezbytsilny,leczwyraźny:
–Niechbłogosławicię,Ramzesie,jedyny
iwszechmocnyBóg,któryniemaimieniawludzkim
językuaniposągówwświątyniach!
Obajmłodziludzie,zdumieni,wychylilisię.
–Ktojesteś?…–zawołałksiążę.
–Jestemskrzywdzonyludegipski–powoliispokojnie
odpowiedziałgłos.
Potemwszystkoucichło.Żadenruch,żadenszelest
gałęziniezdradziłludzkiejobecnościwtymmiejscu.
Narozkazksięciawybiegłasłużbazpochodniami,
spuszczonopsyiprzeszukanowszystkiezarośla
otaczającedomnastępcy.Aleniebyłonikogo.
–Ktotomógłbyć?…–pytałTutmozisawzruszony
książę.–Możeduchtegochłopa?…
–Duch?…powtórzyładiutant.–Nigdyniesłyszałem
gadającychduchów,choćnieraztrzymałemstrażprzy
świątyniachigrobach.Prędzejprzypuszczałbym,żeten,
któryodezwałsiędonas,jestjakimśtwoimprzyjacielem.
–Dlaczegożbysięukrywał?
–Acocitoszkodzi?–rzekłTutmozis.–Każdyznas
madziesiątki,jeżeliniesetkiniewidzialnychwrogów.
Dziękujwięcbogom,żemaszchoćjednego
niewidzialnegoprzyjaciela.