Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
mandat,więczwestchnieniemodwróciłamsięnapięcieizaczęłam
szukaćpostroniepasażerategodurnegokwitka.Niebyłogoani
nasiedzeniu,aniwschowku,aninigdzienadescerozdzielczej
pośrodku.
Poirytowana,zdmuchnęłamztwarzykosmykswoichblondwłosów.
Przedziałekzbokuokazałsięwyjątkowoidiotycznympomysłemmojej
fryzjerki,boterazkrótszekosmykiwpadałymidooczu,adłuższe
trzymałysięsolidnietam,gdziepowinny,czylinaplecach.Aprzecież
wcaleniepotrzebowałamnowejfryzury.ElizaiTeaganzaciągnęły
mniedosalonu,ajaspontaniczniepostanowiłamspróbowaćczegoś
nowego.Niestetywkrótcezaczęłamtegożałować.
Gdzieten…nonareszcie!Pochyliłamsięjeszczebardziejnad
siedzeniemiwprzestrzeninanogidotknęłamczegoświlgotnego,
poczymodruchowozmarszczyłamzobrzydzeniemnos.Izarazpotem
wyciągnęłamzmięty,awłaściwiekompletnierozmiękłypapier.Trafił
domiejsca,gdziewchłonąłkapiącązklimatyzacjiwodę.Cudownie.
Poprostucudownie.
Zkapiącympapieremwdłoniponowniezamknęłamsamochód,
wkilkukrokachpokonałamschodynawerandę,anastępnie
otworzyłamdrzwiwejściowe.Ztegomiejscakorytarzprowadził
domieszkanianaszegogospodarza,panaOakleya.Znaczy,miałam
nadzieję,żenadaltambył,bodośćdawnogoniewidziałam.Aschody
poprawejprowadziłydonaszegomieszkania.
Gdywspinałamsięnagórę,uświadomiłamsobie,żeniedobiegają
mnieodgłosyżadnejmuzyki,cobyłodośćnietypowe.Zwykle
zkażdegopokojudochodziłydźwiękinajróżniejszychutworów,niemal
jakbyśmypróbowalisięwtensposóbnawzajemprzekrzyczeć,
conawiasemmówiąc,czasamirzeczywiścienamsięudawało.
NaszczęściepanOakleyniedosłyszałiczęściejwyłączałswójaparat
słuchowy,niżgowłączał.
Otworzyłamdrzwinagórze,apotemwrzuciłamdoswojegopokoju
plecakorazmandat,którywmiędzyczasiezrobiłsięnaprawdędość
nieprzyjemnywdotykuiraczejtrudnydoodczytania.Gdyzbliżałam
siędokuchni,dobiegłymniegłosydwojgamoichwspółlokatorów:
Cole’aiElizy,którapozamnąbyłajedynądziewczynąwtym