Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Tato,wychodzę!Basiniema.Zadzwońdomnie,gdy
wróci.
Niktmunieodpowiedział.Lewzapukałponownie,ale
równieżbezefektu.Nacisnąłwięcklamkęiotworzył
drzwi.Zobaczyłojcazespuszczonymispodniami,
siedzącegonaubikacjiizgłowąopartąościanę.Jego
oczybyłyprzymknięte,austalekkootwarte.Robertowi
przeszłoprzezmyśl,żeojciecmógłmiećwylewalbo
zawałserca.Potrząsnąłwięcgwałtowniejegoramionami.
Wtedyjednakstaruszekszerokootworzyłoczyikrzyknął.
Coty,docholery,robiszwmoimkiblu!
Przepraszam,tato,nieodzywałeśsię,więc...
Myślałeś,żewykitowałemnasraczu!Niedoczekanie
twoje.Jużprędzejpalnęsobiewłeb,niżskończęmoje
życie,robiąckupę!
Dobrze,jużdobrze!odpowiedziałLew,zamykając
drzwizasobą.Wychodzę.Nikooglądatelewizję,aBasia
gdzieśwyszła.Dajmi,proszę,znać,gdywróci.
Lewwziąłzszafkikluczeodsamochoduispojrzał
jeszczeraznazamknięteterazdrzwidotoalety.
Niko,jeślidziadekniewyjdzieztoaletyzadziesięć
minut,tozapukajdoniegokrzyknął,wychodząc,ale
jegowpatrzonywkreskówkęsynjedynieodruchowo
pokiwałgłową.Lewspojrzałnazegarek.Musiałjużiść.