Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Chwilowowydawałomusię,żeznalazłsięwjakiejś
ukrytejkamerze,astaryrobisobiezniegojaja.Rozejrzał
siępogabinecieszefa,nawetzajrzałpodbiurko.Niktsię
tamnieprzyczaił.
Takto.Pakujeszsięijedziesz.Proste.Miałeśjużraz
jechać,wzeszłymroku,możewcześniej,alejakieśważne
sprawyrodzinnestanęłycinaprzeszkodzie.Tak?Dobrze
pamiętam?
Tomaszkiwnąłpotakującogłową.Przyokazjilekko
posmutniał.
Sięzgadzało.Wtedyrzeczywiścieniebyłdobry
momentnałapaniekondycjiizabawęwsanatoryjnego
kuracjusza.Aninagłębokioddechgórskim(lubbałtyckim)
tlenemwpięknychokolicznościachprzyrody.GdyTomasz
dostałskierowanienatenobóz,umierałjegoteśćciężko
chorynanowotwór.Potemodbyłsięuroczystypochówek,
przedtemipotemzałatwianiemnóstwaspraw
rodzinnych,wspieraniezrozpaczonejżonyiteściowej.
Stopaniemógłjechać,adługooczekiwanywyjazd,
naktórybardzosięcieszył,musiałodwołaćwostatniej
chwili.
Terazmogłobyćpodobnie,alenaszczęścienie
wydarzyłosięjemu.Toznaczy:sprawylosowe
pokrzyżowałyplanywyjazdowekomuśinnemu,ina
cito
szukalichętnego,żebyniezmarnowałosięopłaconejuż
miejsce.
Stopieprzemknęłoprzezmyśl,żemożenawet
pojedzienamiejscestarego.Ten,znanydomator,
zapewneskrewił.Teżwostatniejchwili.
Nobowiesz,tomiejsceniemogłosięzmarnować