Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
naszychwcześniejszychwychowawczychzaniedbań
względemniego,zMattawyrastałwspaniały,porządny
młodyczłowiek.
Zporannejzadumywyrwałmniewyjątkowopiękny
śpiewrudzika.Wydawałsiętakradosnysiadając
nagałęziwysokonademną,żeserceoderwałosię
odrozmyślaniaorodzinie,bywrazznimzaśpiewać
króciutkąpieśń.
Cóż–
pomyślałam,kiedynaszśpiewdobiegłkońca
–
ówniepokójniepojawiasiędlatego,żeniedoceniam
łaski,jakąobdarzyłmnieBóg,anidlatego,żenie
kochamswojejrodziny.
Poczuciewinyczęściowomnie
opuściłoipoczułamsiędużolepiejdziękiszczerości,
zjakąrozważyłamtekwestie.
Więc
...–kontynuowałam–
dlaczegoczujęsię
niespokojna?Cosięzemnądzieje?
Wszystkojestwporz
ą
dku–
odpowiedziało
miwewnętrzneja.–
Niejesteśaniniewdzięcznaani
nieczuła,odczuwaszjednakpewienniepokój.Tonie
świadczyotym,żeczegościbrakuje.Oznacza
topoprostu,żejużczasnazmiany.
Czasnazmiany?
Byłamtakzdumiona,jakby
stwierdzenietopochodziłoodzupełnienieznanej
miosoby.
Oczywiście.Jakmyślisz,cosprowadzarudzika
zpowrotemwtomiejscekażdejwiosny?Niechodzi
oto,żebrakujemuwłasnegogniazdaczypokarmu.
Onpoprostuwie,żenadszedłczas,byzmienićmiejsce
pobytu.