Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wychwyciłampodekscytowaniewjejgłosie.
Byłamzaskoczonaiwzburzona.
–Co„więc”?–spytałamzastanawiającsię,comoże
miećnamyśli.Niemogłampojąćzdumiewającejreakcji
mamynatakniedorzecznąpropozycjęJonathana.
Czy
onanaprawdęuważa,żewogólerozważyłabym
tępropozycję?Jakonatakmoże?Napewnomusi
zdawaćsobiesprawęztego,żetojestcałkowicie...
Iwtempojęłam.Miałambyćofiarązłożonąprzezmamę
dlaJonathana,jego„cząstkąrodziny”,przekazaną
munaodległość.Wpewiensposóbmójwyjazd
nazachód,abybyćbliskoniego,przyniósłby
pocieszenienaszejmamie.
Kochałamją.Byładobrąmatką.Nigdynie
chciałabymjejskrzywdzić.Nieodważyłamsiędosadnie
powiedzieć,żecałytenpomysłbyłzksiężycaiże
Jonathanwykazałsiębrakiemrozsądkuproponująccoś
takiego.Leczpatrzącnamamęsiedzącąnaprzeciwko
mniezeswoim„więc?”wciążtkwiącymwjejspojrzeniu,
niemogłamtakpoprostuodmówić.Aleczymogłamsię
zgodzić?Zdecydowanienie.Mogłabymjednak
powiedzieć,żerozważętępropozycję,atymczasem
zyskamparędni,byzastanowićsięnadcałątąsprawą,
uporządkowaćmyśliizaplanować,wjakisposób
wyplątaćsięztejsytuacjitak,bynieurazićmamy.
–Cóż,jesttodlamnieogromnezaskoczenie.Nigdy
nieprzyszłobymidogłowyabystądwyjechać…
Wmyślachgorączkowoszukałamodpowiednich
słów,którezatrzymałybyniepokójwkradającysię
dospojrzeniamamy.Siłąwoliprzejęłamkontrolęnad