Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
człowiekalatosiemnastu,oniemieckiejfizjonomii,muskularnego,odzianego
wżółty,naderniemalowniczyiwytartysurdut,nieśmiałoczekającegonanasz
pojazd.ByłtoubogiczeladnikszewskizkatolickichkantonówSzwajcarii,
udającysiędoRzymuwposzukiwaniuposadywGwardiiSzwajcarskiejpo
nieudanychpróbachzdobyciasławygdzieśnaprowincji.Wsiadłdokarety
niezgrabnie,aleostrożnieinieśmiało,jakbyczuł,żedopuszczasięjakiegoś
wykroczenia.Wszystkiemiejscabyłyzajęte:popatrzyłemprzezprzednie
okienkonawoźnicę.Siedziałnakoźlewokrągłymkapeluszuzdużymron-
dem,wbrązowejpelerynie,zkapturemzsuniętymnaramionaizdługim
batemwrękuspokojnie,nieruchomo,zachowujączimnąkrew,jakbyjego
życiebyłobezskazy.Jednakżejegomilczenieisuroweobliczeświadczyły
mimowszystkoopewnymzażenowaniuiprzemawiałytakimisłowy:nCóż
robić?Ztegożyjemy”.Tylkojegochłopakczęstosięodwracałirzucałna
mnieprzezokienkobadawczespojrzenie.
Zaczęłasiędługapodróż,odbywanawśrodkuwłoskiejwiosny,podkoniec
kwietnia.JejpoczątekzastałmniewWenecji,gdziewiosnawyglądałacałkiem
inaczej.JużGoethezauważył,żeWenecjajestprzedewszystkimmiastem
barw,światła,cieniaijaskrawychkontrastów.GdyjabyłemwWenecji,wio-
sennesłońceodbijałosięipołyskiwałonamarmurowych,różnokolorowych
pałacachiświątyniach,namozaikach,nazatoce,kolumnach,flagachipomni-
kach.Wszystkotaklśniło,żetrudnobyłotoznieśćpółnocnemuoku.Nawet
tearchitektoniczneszczegóły,któretonęływcieniuiodznaczałysięostrymi
zarysaminabudowlizalanejsłońcem,byłyprzesyconebłękitnymświatłem,
drżącymlekkonapowierzchni.WAnkoniecharakterprzyrodyuległzmianie.
Niebopokryłosiębiałymi,lekkimi,przezroczystymichmurami.Wpowietrzu
byłocośdelikatnego,pachnącegoipieszczącego,okolicęrozjaśniałrówno-
mierny,spokojnyblask,itylkoczasamifaledelikatnegoświatłaprzesuwałysię
przezwinnegajeisadyowocowe.Nicniedrażniłooczu,nicnieprzesłaniało
najdalszegopunktunahoryzoncie.Całaprzestrzeńpokrytabyłanietylemgłą,
ilejakąśumiarkowaniejaskrawązasłoną,otulającązarysyikształtyrzeczy,wy-
gładzającąostrośćwszystkichlinii.PierwszezboczaApeninów,którewkrótce
ujrzeliśmy,lśniłyjakmaciceperłowe,astareakwedukty,widoczneniekiedyna
horyzoncie,sprawiaływrażenie,jakbyzostałynamalowanebiałąfarbą,trochę
wyblakłąwskutekupływuczasu.Rozkosziupojenieznaćbyłonawszystkim,
naczymspocząłwzrok,imimowoliczułosię,żewtakichdniachdojrzewa
GogolwRzymie
11