Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–WedługświadkówopuściłaśdomAdamiakao16:37.
Twierdzisz,żebyłpusty.Policjaweszładośrodka
o17:09.Stygnącytrupleżałwsalonie,rozbryzgikrwi
dowodzą,żewłaśnietamzostałzastrzelony.Chcę
ciwierzyć,aleztegowynika,żewciągutych
trzydziestudwóchminutAdamiakmusiałdostaćsię
dodomu,choćświadkowiewyglądającynaradiowóz
przezoknoniewidzieli,bywchodziłdośrodka.Musiał
siętamteżznaleźćzabójca,choćjegoteżniktnie
widział.Zabójcamusiałdwukrotniestrzelić,choć
strzałysłyszanodużowcześniej,podczastwojego
pobytuwdomu.Potemrównieniepostrzeżenie
wymknąłsięiuciekł.
Martazdałasobiesprawę,jaktobrzmiało.
Przerażająco,jakwyrokdwudziestupięciulatalbo
dożywocia.Toniedorzeczne,przecieżmówiłaprawdę
–Jateżsłyszałamstrzały–powiedziałataksłabym
głosem,żemiaławrażenie,żebełkocze.–Dlatego
wyciągnęłambrońDlategostamtąduciekłam.
–Skąddochodziły?
–NiewiemMiałamwrażenie,żezdworu
–Adamiakazabitowsalonie.Rozbryzgkrwi
–Wiem!–wrzasnęła,niepanującnadsobą.
–Przecieżtowszystkowiem!
Dopokojuzajrzałastrażniczka,aleKrukpokazałjej
gestem,żewszystkowporządku,więcociągającsię,
wyszła.
–Marta–pochyliłsięnadstołem.–Jeślimam
cipomóc,niemogęniezauważaćfaktów,abycięnie
denerwować.Wytrzymaj.
Wytrzyma.Oczywiście,żewytrzyma.Wcalenie