Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Nadiaszybkodotarładoniewielkiegotarasuwidokowego,
zlokalizowanegonawystępieskalnym,ogrodzonegosolidnąbarierką.
Abywspiąćsięwyżej,trzebabyłoprzejśćzapotężnygłaz,przy
którymustawionodrewnianąławkę,idalszączęśćdrogiodbyć
wswoistymwąwoziepomiędzyskałami.
Jeszczerazpopatrzyłanamorze,poczymzerknęłanazegarek.
Dochodziłagodzinatrzynastaiwedleplanudniaprzestrzeganego
wrezydencjizachwilęmiałbyćpodanyobiad.Pomyślała,żejuż
wkrótce,gdymłodzinaciesząsięsobąiwreszciezamieszkająwraz
znią,będąspożywaćobiadywetrójkę,takjakostatniejniedzieli,gdy
odwiedzili.
Minęłaławeczkęi,uśmiechającsiędoswoichmyśli,skręciła
zagłaz.Wtejchwiliwpadłanakogoś,ktostałschowanyzazałomem,
najwyraźniejczekającnanią.Wluźnymdresiewkolorzekhaki
wyglądałniczymżołnierz,któryzagubiłsiępodczasćwiczeńiprzez
przypadekzawędrowałnaterenprywatnejrezydencji.Nadia
zokrzykiemprzerażeniacofnęłasięokrok.Wszystkieobawy,tak
skrzętnieskrywanewgłębiserca,terazodżyłyzezdwojonąsiłą.
Czyżbytojuż?Właśnieteraz?
Cofałasięprzedpostępującymtużzaniąnieznajomym,któregopłci
niemogłaokreślić.Zbytobszernystrójdoskonalemaskowałkształty
ciała,awłosydokładnieprzykrywałaczapkazdaszkiem,nasuniętatak
głębokonaczoło,żeprzesłaniałaoczy.Dółtwarzyprzybyszaotulał
czarnyszal,skutecznieuniemożliwiającjakąkolwiekidentyfikację.
Czego…czegochcesz?wychrypiałaztrudem,rozglądającsię
dookoła,takjakbyoczekiwałanadejściaodsieczy.Niestety,rezydencja
znajdowałasięwgórzeiraczejniktzesłużbynieusłyszałbyjej
wołaniaopomoc.Kimjesteś?
Nieznajomynieodpowiedział.DalejszedłwprostnaNadię,ata,
cofającsięprzednim,dobrnęłajużdokońcaskalnegotarasu.Poczuła
zaplecamibarierkę.
Czego…chcesz?jęknęła,zerkajączrozpacząwdół,nazwały
kamienileżącychupodnóżaskały.
Zatrzymałsięprzedniąiprzezchwilęstałbezruchu,zdającsobie
sprawę,żejegoofiaraitakniemagdzieuciec.Przyglądałsięjej,
najwyraźniejsycącstrachemwidocznymwoczachkobiety.Stalitak
milczącynawprostsiebie,ofiaraijejoprawca,pewnitego,cosię
zachwilęstanie.Szummorzaiskrzekptakówprzelatującychnadich
głowamibrzmiałytaksamo,jakkażdegodnia.Słońceświeciło
zwykłymblaskiem,ozłacającziemięirzucającrefleksynapołyskującą