Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
gomężczyzny.
Skupsię,Ben.
Poprawiłmankietykoszuliipodszedłdodrzwi.Otworzyłje,
przywołującnatwarzswójcharakterystycznyuśmiech,inatychmiast
zostałprzywitanyprzeztłum.Jakiśpalantzacząłklaskać,jakbyBen
właśniezrobiłwłaziencecoś,zczegopowinienbyćdumny.Wciąż
czułwustachsmakburbona.Potrzebowałjeszczejednejmiętówki.
Postanowił,żewyciągnieją,kiedyjużdotrzedostolika.Przedarłsię
przeztłumprawienakoniecksięgarni–domiejsca,wktórym
przygotowanodlaniegostanowisko.Podrodzestarałsięignorować
pełnezachwytuszeptyispojrzenia.Wkońcuudałomusięusiąść
zapiramidąksiążek.
Naobwoluciewidniałstrachnawróblestojącynaśrodku
szkolnegoboiska.Zanimczerwonawo-pomarańczowyzachódsłońca
oświetlałciemnedrzewaizacienionepolekukurydzy.Nałodygach
zamiastkolbwłuskachprzedstawionezostałydłoniepróbujące
przebićsięprzezkrępującejejedwabie.Podobniejakwprzypadku
dwóchostatnichpowieści,nazwiskoBenabyłowiększeniżtytuł.
KiedyśoniAmandasobieztegożartowali.Zjednejstronyoznaczało
to,żenaprawdęmusięudało.Jednakteraz,kiedyliteryjegonazwiska
przyćmiewałysłowaznajdującesięponiżej,tęskniłzaczasami,gdy
totytułihistoriawiodłyprym,anieczłowiek,któryjewymyślił.
Kolejkaciągnęłasięażdosąsiadującejzksięgarniąlodziarni
BananaSplit,któradawaładwadzieściaprocentzniżkinagałkę
każdemu,ktostałwogonkuponajnowsząksiążkęBenaBookmana.
PrezenterFiutBennington,kolegaAmandyztelewizji,który
relacjonowałtoczytelniczewydarzenie,właśnieprzeprowadzał
wywiadyzwybranymiosobamizkolejki.Byłufryzowanyiopalony.
RasowyKenzgłosemWalteraCronkite’a.Bendoskonalewiedział,
żewpewnymmomenciepodejdziedoniegozpytaniem,naktóre
będziemusiałodpowiedzieć.
–Tengośćtokutas,Amando.
–Azciebiezazdrośnik.
–Oconibymiałbymbyćzazdrosny?Poprostuniepodobamisię
to,jaksiędociebieuśmiecha.
–Jak?Takjaktykiedyś?
Ot,krótkadyskusjawłóżku.Przeprowadzonazeszłejnocy,potym,
jakuprzedziłago,żeRichardzajmiesięrelacjonowaniemspotkania
autorskiego.Dalszączęśćrozmowytoczylijużodwrócenidosiebie
plecami,zoczamiwlepionymiwścianę.