Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Alenazdjęciu…
Niepozwolilimi.
Dlaczego?
Ponieważpowinienemzachowywaćsięjakpoważnypisarz,który
piszepoważnerzeczy.
Strasznerzeczy.
DokładnieBenpochyliłsię,opierającłokcienakolanach.
Poważne,strasznerzeczy.
LubięstrasznerzeczypowiedziałaBri.
TymrazemtoBenzmierzyłAmandęwzrokiemizmieniłton.
Wiem,żelubisz.
Amandaodwróciławzrok.Topoczęścijejwina,żeprzylgnęło
doniegoprzezwiskoGośćzKoszmaru.
Briprzycisnęłaksiążkęmocnodosiebie.
Mogęprzeczytać,tatusiu?
Benpostukałsięwpodbródek,jakbywzamyśleniu.
Hmmm…LubiłdroczyćsięzBrianną.Obojeuważali,
żetozabawne.Wkońcuwskazałnaniąipowiedział:Nie.
Roześmiałasięiniedrążyłatematu.Jednakwłaśniewmomencie,
gdyBenmiałdodać:„Jesteśnatozdecydowaniezamłoda”,Bri
zaskoczyłarodziców,mówiącbezogródek:
Pachnieszburbonem.
Byłwtorek.Kilkaminutpopołudniu.Benupiłłykzbutelkizwodą.
Właśniezająłsiękolejnymidziesięciomaosobamizkolejki.
Podpisywałimówiłnaautopilocie.Iwtedyjegouwagęprzykuł
mężczyznastojącykilkanaścieosóbprzednim.Miałnagłowie
pomarańczowączapkęmarkiJohnDeerenaciągniętąniskonaczoło.
Byłubranywbiałąkoszulęzkołnierzykiemnaguziki.Wystawała
zworkowatych,opadającychdżinsów.Woczyrzucałysięrównież
wysłużone,ciężkiebuciory;prawybyłrozwiązany.Benwypiłwięcej
wody,niespuszczającoczuzmężczyznywczapce.Zjegoopalonej,
pooranejbruzdamitwarzy,pokrytejkilkudniowymsiwiejącym
zarostem.Zwielkichdłonizgrubymipalcamiibrudnymi
paznokciami.Wprzeciwieństwiedocałejresztymężczyznanie
trzymałwręceegzemplarzaStra
chanaWró
ble.
Jakto,skończyłeśksiążkę?Ben?Czytojakiśżart?powiedziała
jegoagentka,kiedywpanicezadzwoniłdoniejzBlackwoodprzed
powrotemdodomuztamtegoweekendu.
Poprostuprzeczytaj,Kimwysyczał.Jestgotowa.
Ben?Toponadstotysięcysłów.Itosporoponad.Napisałeś