Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
towszystkowjedenweekend?
–Skończyłemwjedenweekend.Nieprzyjechałemtuzniczym.
SpecyficznegomężczyznędzieliłoterazodBenajużtylkopięć
osób.Facetbyłwyraźniespięty.Bawiłsięczapkąiobgryzał
paznokcie.Imbardziejzbliżałsiędopoczątkukolejki,tymbardziejbył
niespokojny.
Benponowniespojrzałwstronędziałudlamłodzieży
wposzukiwaniucórki,alebezskutku.NienamierzyłBri.Gdyskładał
podpis,rękamuzadrżała,przezcoschrzaniłcałądedykację.
Przeprosiłizacząłpisaćodnowawinnymegzemplarzu.
Mężczyznawczapcebyłcorazbliżej.
Amandarównieżzauważyłategofacetazdrugiegokońcaksięgarni
ijużnamierzyłaochroniarza.Niebyłbytopierwszyszalonyfan
wyproszonyzespotkaniaautorskiegoBenaBookmana–jego
twórczośćczęstoprzyciągaładziwaków.Mężczyznarozejrzałsię
dookoła,jakbyspodziewałsięzasadzki.Jegoruchystawałysięcoraz
bardziejnerwowe.Ochroniarzruszyłnaodsieczodstronykawiarni,ale
zanimzdążyłpodejśćwystarczającoblisko,mężczyznawczapce
przepchnąłsięwkolejceistanąłprzedstolikiemBena.
Bookmanczekałwgotowości.Starałsięnadmiernienie
panikować.Zamiasttegobyłgotówdoewentualnejobrony.
Mężczyznapochyliłsiędoprzoduirozłożyłgruberęce
nadrewnianymblaciestołuniczymgigantycznerozgwiazdy.
–Jaktozrobiłeś?
Bentrzymałsiętwardo,alerzuciłzbliżającemusięochroniarzowi
wymownespojrzenie.
–Jak„co”zrobiłem?
–Wiesz,cozrobiłeś.–Wskazałnastosksiążek.Naokładkę
Stra
chanaWró
ble.–Odrokuniemogęzmrużyćoka,tysukinsynu.
–Ochrona!–zawołałBen,główniepoto,byzaskoczyć
mężczyznę,choćnachwilęgozatrzymaćidaćsobieczas
naznalezieniepokojowegowyjściaztejsytuacji.Jednakswoim
krzykiemjedynieostrzegłszaleńca.Tenodwróciłsięzzaciśniętą
pięściąwielkościmałejdyniiuderzyłzbliżającegosięochroniarza
wklatkępiersiową.Ciospowaliłgonapodłogę.Znokautowany
ochroniarzztrudemłapałoddech.
MężczyznawczapceponownieskierowałwzroknaBena.
–Ukradłeśmójkoszmar,BenieBookmanie.–Jegogniewny,
surowywyraztwarzynaglezłagodniał,brodazaczęładrżeć.
Wyciągnąłrewolwerspomiędzyfałdrozchełstanejodzieży.Klienci