Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
jaknalekarstwo.Akląćniewieścienieprzystoi.Alejak
panienkamusi,toproszęsięniekrępować.
Anazwiskojaktonazwisko.Poojczuluidziadu–dodał
cichopochwili.
–Notak.Proszęmiwybaczyć.Jataktylkozezłości
naniego.MojababciazWyrzyskapodrugimmężu
nazywałasięLichutka.Jatakzezłościtylko.Przepraszam
panabardzo–powiedziała,ściskającjegorękę.–Niemusi
pantrzymaćtegoparasola.Jużchybaniepada.
Toogromniemiłezpanastrony.
–Alewietrzyskodzisiajodwschodutakie,żebryza
toażzgóryczłowiekamoczy.Potrzymamjeszcze,nad
ranemzawszebryzanajwiększa–odparł.
–Aktórajestgodzina?
–Myślę,żebędziepopiątej.Dopierocozapaliliświatła
wkuchni.Zapalajątakkołopiątej,abynaśniadanie
wszystkobyłogotowe.
Sięgnęładotorebkiiwyjęłatelefon.Miałakilkanaście
wiadomości.Ależadnejodniego.Niepróbowałtakże
dzwonić.Wszystkiewiadomościbyłyzredakcji.Nawetjej
matkawie,żepopółnocyniewolnodoniejpisać.Boalbo
śpi,albopisze,albosiękocha.Aletychwredakcji
zupełnietonieobchodzi.Dlategodająjej–zpełnym
oszukańczejkorporacyjnejdumyliścikiemoddyrektora
–rzekomonajlepszetelefony,zmieniająmodelecopół
roku,iszpiegująpotemjakpsanagiganciezczipem
wszytymzauchem.
–Mapanrację.Jestkwadranspopiątej.Amożewie
pantakże,jakidzieńdzisiaj?
–Dzisiajtojużpiątek...
Wstała.Powolipodeszładofalrozlewającychsiępianą
napiasku.Podniosłasukienkęiwsunęłajązamajtki.
Ostrożnieszładalej.Gdywodasięgnęłajejud,pochyliła
sięizaczerpnęłapełnądłoń.Przemyłatwarz.Najpierw
raz.Potemdrugi.Potemkolejny.Potemnastępny.
Nachylałasię,zamykałaprzeciekającąmiędzypalcami
wodęwdłoniachitarłanimitwarz.Razporaz.Jak
wamoku.Nagleprzestała.Odwróciłasiędoplaży