Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
przystaneknatrasie.Jestpanwierzący,panieCresw…
–Alfie.
–Alfie?–uśmiechnęłasiędrwiąco.–ToodAlfreda,prawda?
Bonalicencjijest…
–Czemupytapaniowiarę?
Wzruszyłaramionamiiwskazałanadyndającynalusterkuwisior–
trójkątzpłonącymgórnymwierzchołkiem.
Alfietakbardzoprzywykłdoniegowtymmiejscu,żezupełnie
zapomniałojegoistnieniu.
–Lubiędobreopowieści–stwierdził,improwizując.Ostatniraz
wSchronieniubył…latatemu,naślubiekumpla.–Akoncept,
żekażdyznasmawłasną,jużnapisaną,ijeślisięchce,żebybyło
dobrze,możnająpuścićtymwłaśnietorem…Cóż,fajnieczasem
wierzyć,żeniewszystkozależyodnas.
–Naprawdę?–zdziwiłasię.–Mniesięwłaśniewydawało,
żetobardzokrępujące.
Znowunaniązerknął.
–Tochybazależy,jakąnamnapisanorolę,prawda?
Zamiastodpowiedzieć,wlepiławzrokwszybęiobserwowała
przechodniów.Deszczznówzacząłpadać,więcwielkieczarnekrople
spływałypoichkolorowychpłaszczachniczymrozmytyłzami
makijaż.Alfiewłączyłwycieraczki.
–Długopanizajmie?–zapytał.–NatejMountSimeli?
–Pytapan,czytrzebanamniezaczekać?Bojeślisiępanu
spieszy…
Pokręciłgłowązgorzkimrozbawieniem.
–Wtakidzieńjakdzisiaj?Zastanawiałemsiętylko,czyzdążękupić
jakąśwodę.Takawa…cóż,niebyłajednaknajlepsza.
Znowupochyliłasiędoprzoduitymrazemniebyłomowy
oprzypadku,zdecydowaniezrobiłatocelowo.Chciała,żebypoczułjej
perfumy,jejciepłyoddechprzyswoimuchu.
–Wolałabym,żebyśzaczekałwsamochodzie,Alfie–
powiedziała.–Obiecujęprzynieśćciwodę.
Poczułłaskotaniewdolebrzucha,ajegopenispodniósłsięleniwie,
jakbywiedział,żeodtakichzabaw,domomentugdystaniesię
potrzebny,musiałojeszczesporoupłynąć.Aleczuwał,dawałznak,
żejestnaposterunku,gotowydodziałania.
–Jaksobieżyczysz…–zawiesiłgłos,licząc,żemusięprzedstawi,
aleonaznowuopadłanasiedzenieizałożyłanogęnanogę.
–Todobrze,dziękuję.