Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Kilkaminutpóźniejdrzwinakońcukorytarzaotworzyłysię
ponownieiwybiegłzzanichsyngospodarza,wyraźniezczegoś
zadowolony.Nieskręciłwlewo,gdziesiedziałAlfie,tylkopognał
wgłąbdomu,krzycząccośniezrozumiale,alezogromnym
entuzjazmem.NiedługoponimzgabinetuwyszedłsamDragosavalij.
Alfiepoderwałsięzmiejscaiobciągnąłskórzanąkurtkę,którąwraz
zresztąjegorzeczyprzywiózłmunakonieczmianyMikrus.Niebyła
możenajszykowniejsząrzeczą,jakąmuzykmiał,alewzestawieniu
zezwykłymispodniamiigolfemprezentowałasięcałkiemelegancko.
Jużwcześniejuznał,żegarniturbyłbywtejsytuacjiprzesadą,skoro–
atakpodobnobyło–zapowiedzianogojakokogoś,ktowieczorami
grywapobarachiklubach.
Gospodarzszedłpowoli,kolebiącswymtłustymcielskiem
tonalewo,tonaprawo,jakjednaztychśmiesznychkauczukowych
babekzobciążnikiem,któresprzedawałynatargachrumianekobiety
mówiącewtwardym,szeleszczącymjęzykuzDalekiegoWschodu.Już
wpołowiekorytarzadałznaćgestem,żedostrzegłchłopaka,igo
pozdrowił.
Alfieukłoniłsięiczekał.
–Dobrywieczórpanu–odezwałsię,gdyuznał,żedzielącyich
dystansniewymagajużpodnoszeniagłosu.–Nazywamsię…
ZasapanyDragosavalijprzystanąłiostentacyjniezmierzyłmuzyka
wzrokiem.
–Czywydajecisię,mójchłopcze…–wysapał–żewszedłbyś
domojegodomu…gdziemieszkamojażona…mójsyn…gdybymnie
wiedział,jaksięnazywasz?
–Nie,ja…
–Gdybymniewiedziałotobieniemalwszystkiego,comogłemsię
dowiedzieć?
Alfiezdawałsobiesprawę,żedyskusjawtymmomencienie
masensu.Gospodarzbyłczymśwyraźniepoirytowany,akrótki
oddechuniemożliwiającywysłowieniesię,perłypotunaczole
irumieńcejeszczetowrażeniepogłębiały.Dlatego,uznałAlfie,jedyne
comuterazpozostawało,topokorniezwiesićgłowę.
–Przepraszam–powiedział.–Niechciałem…
–Przedstawićsię?–Dragosavalij,któryniemaljużuspokoiłoddech,
zmieniłtonisprawiałwrażenieszczerzerozbawionego,zupełnie
inaczejniżjeszczeprzedsekundą.
Albowięcjegonastrójzmieniałsiętakszybko,cobyłoważną
informacjąnaprzyszłość–bowkońcuskorodziałałowtęstronę,