Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
mądrzejsiodwafla.Sześćdziesiąt,anicentamniej.
Wyszligęsiegowmomencie,gdyspikerzapewniał,żespalagopożądanie.Trzasnęły
drzwi,zadudniłykrokinaschodach.Juliawpadładopokojurodziców.Wyłączyłatelewizor
irozejrzałasięwokół.Niecowiększyniżzwyklebałaganwskazywałnadramatyczny
przebiegrozmowy.Obrusleżałwkącie,nanimwalałsiędrewnianyposągmurzyńskiego
chłopca,pozbawionynogi.nogęmatkatrzymaławręku.Siedziałajakzahipnotyzowana.
Ojciecmiałpotarganewłosyijedenpoliczekbardzoczerwony.
Tyimotworzyłaś?Matkazapomniałaostrachu,rzuciłasięnajpierwnaJulię,apotem
doprzedpokoju,żebysprawdzićzamki.Ajeszczedzisiajuprzedzałam,prosiłam!!!
Cosięstało?Ocochodzi?pytałaprzerażonaJulia.
Otochodzi,żestudianierobiązdurniamądrego!krzyczałamatka.Tylerazy
mówię,proszę,upominam,patrz,gamoniu,komuotwierasz!Idoigrałaśsię,wystawiłaś
rodzicównarzeź!
Bezmyślnesłowaioskarżeniapadałyzszybkościąkaskady.ZrzucalinaJulięcałąwinę
zanieudanywieczór,zaprzerwanyfilmipołamanąrzeźbę.Musielijakośodreagowaćswój
stres.Wreszcieionadorwałasiędogłosu.
Byłamowaopieniądzach.Nieoddaliściekomuśdługu?
Cicho!Ojciecłypnąłnaboki.Nieznaszsięnainteresach,więcnieosądzaj
pochopnie!
Dlaczegoniedzwonicienapolicję?
Icopowiemy?Paniewładzo,mamycórkęidiotkę,któraosobiściewpuściładodomu
przestępczyelement?szydziłamatka.
Przecieżtobyłnapad?!
E,zaraznapad!Pomyłkaityle.Terazkażdy,ktoraniejwstaje,dopominasięoforsę.
Amyzapłaciliśmycodogrosza.Jutrowszystkowyjaśnimy.
Matkapowolisięuspokajała.Julia,patrzącnanią,zaczynaławierzyć,żenicsięniestało.
Jacyśludzieweszlidomieszkaniatrochęprzebojowo,uszkodzilirzeźbęipoliczektaty,
pogadali,wyszli.Drobniutkiincydent,októrymniezająknęłabysiężadnagazeta,nie
mówiącotelewizji.
Idź,Julka,spać!powiedziałamatkaniecołagodniejszymtonem.
Dalszedociekanianiemiałysensu.Rodzicewciążuważalizamałądziewczynkę,nie
wtajemniczaliwswojeinteresyinieżądaliniczego,zwyjątkiemposłuszeństwa.Todlaniej
harowaliodranadonocy.Usypiałajuż,kiedydotarłydoniejodgłosysprzeczki.
Jutromusisz…żeteżtynigdy…dowodziłamatka.
Zamknijsięwreszcie!wybuchnąłojciec.Małoimało,wciążmało!
Aletojamamracjęijuż!Podyktujeszswojeprawa,jakwykupiszgrunty!
Aonbyłpięknyjakmłodybóg…westchnęłasennieJulia,przyczymzcałąpewnością
niemyślałajużoSerafinie.
WiosennepopołudnienastroiłoKonradataklirycznie,żepostanowiłwybraćsię
nacmentarz.Samniestety,boostatniojegożycieuczuciowebyłowyjątkowoubogie.Nawet
niemiałkomupowiedzieć,żeświecisłońce.Nibysłońcewidaćgołymokiem,leczjaksię
powieotymgłośno,totakjakbyświeciłodwarazymocniej.Kupiłbukietżonkiliibez
zbędnegopośpiechuwędrowałalejkami.Najpierwgłówną,potemprzypompieskręcił
wprawo,akawałekdalejwlewo.Przeczytałtabliczkę,jakbychciałsięupewnić,żetrafił
dobrze:„EwelinaZagrodzka,żyłalat77”.Położyłkwiaty,zapaliłznicziniebardzowiedział,
codalej.Wciążmiałtensamdylemat:przeleciećkłusemobokgrobugłupio,staćteż
niezręcznie,więcco?Zacząłmyślećoswoichsprawach,ozmianiepracy,oawansie
iintrygującejrozmowiezbyłymszefem.TerazciotkaEwelinaniepytałabyposwojemu:„Oj,
Raduś,Raduś,kiedytysięustatkujesz?”.
Uśmiechnąłsięlekko,samymikącikamiwarg.Przedoczamizamajaczyłymupojedyncze
obrazki:bójkazchłopakami,rozbitynos,drobnamonetaukrytawbucieiprzerażonatwarz
ciotkiEweliny,kiedypotygodniuposzukiwańodnalazłagowreszciewkomisariacie.Ona
miałaanielskącierpliwość,pomyślał,żeniewyrzuciłamnienazbitypysk.
PopołudniuwpadłnachwilędoOrskich.
ZdomuniciszepnęławdrzwiachGrażyna.Umoczyliśmynatrzydzieści,Lucek
makacamoralnego,rozbawgojakoś.
Gdybypowiedziała:wnieślodówkęnaczwartepiętro,albo:dajkomuśwzęby,wszystko
byłobywporządku.AlekazaćKonradowirozbawiaćLucka,tojużniebyłowporządku.Zcałą
pewnościąnienależałdofacetówrozrywkowych.Nawszelkiwypadekkiwnąłgłową,
żerozumie,izmiejscasięwkurzył.Nieznałuczciwszegoibardziejpechowegoczłowiekaniż