Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
RozdziałII
Nie,mamo,dziśnieprzyjadę,bomamjeszczestosklasówek
dosprawdzenia,asamawiesz,którajestjużgodzinaAnna
rozmawiałaprzezzestawgłośnomówiącyijednocześniestarałasię
zaparkowaćautomiędzydwomasłupami.Jejpodzielnauwaganie
zawiodłaitymrazem.GdytylkoAnnawjechaładogarażu,dostrzegła
znajomąpostaćpanaMarcina,któryudawał,żerobicośprzy
samochodzie,ataknaprawdępilniesięjejprzyglądał.
Chciałempomóc,aleniebyłempewien,czysobiepaniżyczy
zagadnął,gdypróbowałaposkładaćrozsypanepodczasjazdy
wypracowaniauczniów.
A,dziękujębardzo.Zsamochodemsobieradzę,zresztą
zewszystkiminnymteż.
AnnaodwróciłasięiodniechceniazerknęłanaMarcina.Ichoczy
jednaksięspotkały.Dostrzegławnichjakiśsmutekskrywanypod
promiennymuśmiechem.Spojrzałanajegobiałezęby,którestanowiły
kontrastześniadącerąikruczoczarnymiwłosami.Stałwyprostowany,
zpodniesionągłową.Doskonalewyrzeźbionasylwetkasprawiała,
żeAnnaniemogłaoderwaćodniegowzroku.Robiłwrażeniesilnego
ipewnegosiebie.Byłtaki,ojakimodlatmarzyła,gdywieczorami
kładłasięspać,gdygodzinamisamotniewędrowałapolesie.Ten
wyśniony,jedynymiałjakwbajceprzyjechaćnabiałymkoniu,
rzucićsięjejdostópi,całującbrzegjejsukni,ofiarowaćjejswoje
ramię.Wielokrotniewyobrażałasobiechwilę,kiedyspotkaswojego
rycerza,wielbiciela.Wjejmarzeniachbyłmitycznymbohaterem,
któryratujezopresji,wynosizpożaru,schodziponiąwprzepaść.
Niemyślałajednak,dogłowyjejnieprzyszło,żespotkagowgarażu,
odmitologizowanego,zlewarkiemwręku.
Skorojużsięspotkaliśmy,tomożemógłbymmiećdosąsiadki
prośbę?pytanieMarcinawyrwałoAnnęztransu.
Słucham?Nie,dziękuję.Jakpanwidzi,poradziłamsobiesama.
ChybamniepaniniezrozumiałakontynuowałMarcin,
niezrażonychwilowymrozkojarzeniemAnny.Chciałemzapytać,czy
byłobywielkimnietaktem,gdybymzaproponowałpaniprzejście
naty?Wkońcutylenasjużłączy…skwitowałzrozbrajającym