Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Basianieprotestowała,pożegnałasięznimiujęłakobietępod
ramię.
Proszęprzypomnieć,gdziepanimieszkała.Odwiozępanią.
Tojużzawiele,naprawdę.Pojadętaksówką,poradzęsobie.Nie
chcęcięzatrzymywać.
Mowyniema,muszęsięupewnić,żedotarłapanibezpiecznie
dodomu.Atakwogóletocopanirobiłazupełniesamanacmentarzu
wtychciemnościach?
Niestetymogętamdojechaćtylkoautobusemmiejskim,aten
jeździrzadko.Pojechałam,kiedyjeszczebyłojasno.
Niebyłonikogo,ktomógłbypanitowarzyszyć?
Niestetynie.
Basiazrezygnowałazzadawaniakolejnychpytań.Odwiozłapanią
Mariępodwskazanyadres.Zaparkowałaprzedstarym,zniszczonym
dwupiętrowymbudynkiem.Wyglądałjakopuszczony.Wokółżywej
duszy.Naklatceschodowejdługoszukaławłącznikaświatła,mimo
wskazówekpaniMarii.Ztrudemwdrapałysięrazemnapierwsze
piętro.
Cośpaniprzygotować?Możeherbatę?Pomogłakobieciesię
rozebraćiwygodnieusadowićnaskrzypiącejwersalce,podsunęłajej
krzesło,naktórympołożyłapoduszkę,idopierowtedyoparłananim
kontuzjowanąnogę.Niewyglądatodobrze.Opuchlizna
przeraziła.
Możetylkoherbatę.Zmęczyłomnietowszystkopowiedziała
cichopaniMaria.Filiżankiwszafcekołookna,herbatawzielonej
puszcenablacie.Napijeszsięzemną?
Proszęchwileczkęzaczekać.
ZdezorientowanaBasiaztrudemporadziłasobiezprzestarzałą
kuchenkągazową.Widoczniedokamienicyniedoprowadzonogazu,
boteraznieufniespoglądałanaodsłoniętąbutlęgazowąstojącątuż