Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
niezmierzonepastwisko,naktórymniebyłonikogo.Jak
okiemsięgnąć,łąkasmakowitejmagmy.Otozaczynasię
nowaepoka,rzekłemdosiebiewduchuiroześmiałemsię
głośno,nacałegardło.Wszyscypasażerowiejak
nakomendęodwróciligłowywmojąstronę,spoglądając
namniezwyrzutem.Bezpośpiechupokazałemimjęzyk,
wyrzucającgonabrodę.Pragnąłemdać
imdozrozumienia,żebysięodemnieodczepili.Nie
zrozumielitegogestu.BylitoTrandorianie,uczestnicy
lotnejpielgrzymkidookołaświata,którącorokumusieli
odbywaćwludzkiejpostaci,abyzaskarbićsobiełaskę
swojegobóstwaoimieniuTu-144.Zaprawdę,niektóre
formywyznawaniawiarywstaniewpędzićczłowieka
wniezłyobłęd.Trandorianiezupełnienieznająsię
nażartach,szczególniejeśliktośrobialuzjędoichdługich
języków.Wsadzająjesobiewdziurkiodnosa,gdy
poczujągłódalbogdynaśladująodgłosysilnika
odrzutowego,czympotajemniegłówniesięzajmują
icouznawanejestzaoficjalnąmodlitwętejsekty.
Uciekającprzedkarcącymispojrzeniami
trandoriańskichsióstribraci,skryłemtwarzzapapierową
torbąinałożyłemsłuchawkinauszy,żebyniesłyszećich
zgrzytaniazębami.
Dosamegolądowaniastewardesanieodważyłasię
odezwaćdomnieanisłowem.Potemjednakzażądała
zwrotutorebki.Oddałem,aonawrzuciładoworka
naśmieci.
RozśpiewanebractwoTrandorianopuściłosamolot.
Przyłączyłemsiędoichśpiewu.Niemielinicprzeciwko
temu,gdyżpodczaswysiadaniawspomniałem
mimochodem,kiedyśosobiściepoznałemichboga,
radzieckiegokonstruktorasamolotówAndrieja
NikołajewiczaTupolewa.Wprawdzieminieuwierzyli,ale
ucieszyłoich,żespotkaliosobęświecką,któraokazywała
zainteresowanieichreligią.