Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zademonstracjęwinteresiesłużbyzdrowia.
–Tobyłonielegalnezgromadzenie–mruknęła
Charlotte.–Alechętnieodsiedzęswoje,jeślizatęcenę
obudzimynaszemiasteczko.–Wystarczyłasama
obecnośćBena,abywstąpiłwniąnowyduch.
–Zgadzamsięztobą,alewięzienieraczejnamnie
grozi.Prawdopodobnietylkozapłacimygrzywnę.
Nadalmiaławątpliwości.Cobędzie,jeślizostanie
uznanazaprowodyra?Zdecydowanieprzeciwstawiła
sięszeryfowiDavisowi,aprzyjacielejąpoparli.Sędzia
Robsonmożeocenićjąbardzosurowoprzecieżcieszył
sięzłąsławą.
–Wynająłemadwokata.
Wcześniejzamierzałsamreprezentowaćichwsądzie.
Widoczniezmieniłzdanie,pomyślałaCharlotte.Sama
nikogoniezatrudniładoobrony.Prawnicykazalisobie
słonopłacić,pozatymnależądoprawniczejbranży,
więcbyłbytojakiśznajomyOlivii.
–PanimecenasSharonCastorbędzieczekaćnanas
wsądzie–dodałBen.
–Och,tylkonieona!–SharoniOliviaczęsto
spotykałysiępoprzeciwnychstronachnasalisądowej.
Niedawnobyłyzaangażowanewsprawęrozwodową
RosemaryCox,aOliviawydałakontrowersyjnywyrok,
notabenektóry,jaksądziłaCharlotte,skłoniłCoksów
doodnowieniazwiązku.–Nodobrze–Westchnęła.
–Cobędzie,tobędzie.–Poszładosypialni
popodręcznątorbęzlekarstwamiikrememnanoc.
Wzięłateżżakiet,taknawszelkiwypadek.Dzieńbył
chłodny,awwięziennychcelachponoćpanowały
przeciągi.Porazostatnirozejrzałasiępopokoju.