Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
kryjesięmuchomorczerwony,trującygrzyb,któryspożywany
wodpowiedniomałychilościachniezabija,leczsprawia,żeczłowiek
zachowujesięjak…szurnięty.AEarlniemalniewychodziłztego
lasu.Jużchciałamzawrócić,byprzekonaćsię,czymoje
przypuszczeniasłuszne,gdynagleprzezdrogęprzemknąłkłębek
brązowychpiórzakończonydługąszyją.
Gruchotprzyhamowałgwałtowniezpiskiemopon,wramach
protestuwypuściłchmuręczarnegodymurozmiarówsłoniaizgasł.
Humorzastypotwórześrubimetalu,gorszyniżfacet.
Psiakostka,Dorothy!Zatrzasnęłamdrzwifurgonetkiiruszyłam
piaszczystądrogąwstronęindyczki,mojejnieustępliwej
prześladowczyni.
Naszczęściebyłamjużnapodjeździeprowadzącymdoośrodka
rehabilitacji,postanowiłamwięc,żegruchotemzajmęsiępóźniej.
Dorothybiegałapośródwysokichpałektrzcinyjakbrzdąc,który
wyrwałsięrodzicom.Miałaszczęście,żeniewpadłapodsamochód
iteraztylkozpowoduswojegouszkodzonegoskrzydłapląsaładokoła
jakmarnainstruktorkazumby.
Upewniłamsię,żenicniejedzie,chociażwiedziałam,żenie,
ponieważdrogaprowadziładotylnegowejścia.Pacnęłamnażwirową
drogęzwdziękiembudyniu,starającsięniepatrzećwlewo,
nadymiącąfurgonetkę.Możejeślinachwilęoniejzapomnę,tojednak
sięuruchomi?
Alenienacieszyłamsięodpoczynkiem,bozarazprzybiegła
indyczkaizaczęławchodzićminakolana.Agdyosiągnęłaswójcel,
zdługiejszyidobiegłyradosnekwikiigulgoty.Mimowolisię
uśmiechnęłam.Należaładomoichpacjentówzośrodka.Wprawdzie
zajmowaniesięzwierzętaminiefigurowałonaliściemoich
obowiązków,aleponieważbyłtutylkojedenweterynarz,często
służyłampomocąwtejdziedzinie.Iniemiałamnicprzeciwkotemu,
boznaczniebardziejodpowiadałomitowarzystwozwierzątniżludzi.
Właśnieszłamcięodwiedzić.Niemusiałaśznowuuciekać.Ciesz
się,żecięnieprzejechałamzganiłamDorothy,wpatrującąsię
wemniepaciorkowatymioczami,iprzytknęłamnosdojejszyi.Nagle